[tabs]
[tab title=”Prawda w erze postprawdy”]
PRAWDA W ERZE POSTPRAWDY
Jeśli spośród przeciwieństw, którymi posługujemy się na co dzień, tak duże znaczenie ma opozycja życia i śmierci, nie mniejszą wagę należy przypisać opozycji prawdy i fałszu, rzeczywistości i iluzji
Czesław Miłosz, Przemówienie z okazji otrzymania Nagrody Nobla
Przed dwudziestu laty miałem okazję poznać jednego laureata Nagrody Nobla w domu drugiego. Czesław Miłosz przemawiał do grupki studentów w Rowan Oak, gdzie mieszkał niegdyś William Faulkner. Tak się złożyło, że oprowadzałem odwiedzającego to miejsce filozofa i pisarza. Patrzyłem jak urzeczony, kiedy Miłosz przywoływał słynny aforyzm
Faulknera, mówiący o tym, że przeszłość nigdy nie umiera – właściwie nawet nie jest przeszłością. Faulkner obawiał się, o czym Miłosz wiedział, pragnienia możnych, by udawać, że jest inaczej, by ukryć przed nami jej prawdy, stwarzając pozory, że możemy kształtować rzeczywistość wedle naszej woli.
Obawa ta powróciła z nawiązką, co potwierdzi każdy, kto słyszał [wypowiedź]3 rzeczniczki Donalda Trumpa, że „prawda nie jest prawdą” – stwierdzenie, w którym udało się pochwycić zarówno istotę wrogiego stosunku jego administracji do rzeczywistości, jak i postawę „postprawdy”, podkopującą fundamenty demokracji na całym świecie.
Ściśle mówiąc, nie ma oczywiście czegoś takiego, jak „postprawda” Prawda jest prawdą, bez względu na to, co mówią politycy. Istnieje natomiast postawa postprawdy. Przez postawę postprawdy rozumiem taką postawę, dla której rozróżnienie na to, co jest prawdziwe, a co takie nie jest, na rzeczywistość i iluzję, ma niewielką wartość, zwłaszcza w sferze społecznej i politycznej. Do napisania tej książki zmotywował mnie lęk przed tym, że demokracje niebezpiecznie osuwały się ku tej postawie. Niestety, okazał on się bardziej uzasadniony, niż sądziłem; w rzeczy samej eskalacja tej postawy postępowała szybciej, niż się tego obawiałem, i rozprzestrzenił się ona niebezpiecznie w całej Europie, Ameryce Północnej i Południowej oraz poza nimi. W rezultacie główny argument tej książki – że prawda jest ważna, oraz że konieczne jest zrozumienie filozoficznych i politycznych błędów, przez które myślimy, iż jest inaczej – jest niestety obecnie jeszcze bardziej trafny aniżeli w momencie jej pierwszej publikacji.
Nietrudno dostrzec powody tego przyspieszenia. Jednym z nich jest zwyczajny fakt, że żyjemy w cyfro – wym świecie. Piętnaście lat temu kształt tego świata dopiero się wyłaniał, teraz jednak stoimy naprzeciw niego, zaś większość osób zadomowiła się w nim tak bardzo, że zaczyna zapominać o jego istnieniu. We wczesnym, beztroskim okresie Internetu, przed powstaniem mediów społecznościowych, wielu filozofów, łącznie ze mną, roiło sobie, że przyniesie on radykalną demokratyzację wiedzy. Sądziliśmy, że – dostarczając informacji większej liczbie ludzi szybciej i bardziej efektywnie – Internet uświadomi obywateli na całym świecie i będzie zmorą tyranów oraz autorytarnych rządów. I przez jakiś czas okazało się to poniekąd prawdą. Autorytarne rządy obawiały się nieograniczonego [dostępu do] Internetu, a wiele z nich nadal się go boi.
Nie przewidzieliśmy w tych dniach epistemologicznej naiwności gwałtownej i całkowitej personalizacji naszej cyfrowej przestrzeni. Google oraz inne główne platformy działają tak sprawnie, ponieważ śledząc każdą naszą aktywność w sieci, mogą przewidzieć jakiego rodzaju pytania chcemy zadać i jakie odpowiedzi chcemy usłyszeć. To niewiarygodnie przydatne, kiedy chce się kupić buty, [ale] może być bardzo niebezpieczne, kiedy szuka się faktów. Bo kiedy już zaczniemy być karmieni faktami, które pozostają w zgodzie z naszymi aktualnymi poglądami, poglądy te zaczynają być mylone z rzeczywistością. Co uchodzi za prawdę zaczyna być mylone z prawdą.
Przeciwnicy demokracji na całym świecie wykorzystali personalizację Internetu do zanieczyszczania informacyjnego środowiska toksycznymi i wypaczonymi wiadomościami. Kluczowe jest zrozumienie, że zanieczyszczenia te nie mają na celu jedynie – czy nawet głównie – zwodzenia ludzi. Zmierzają one do ich zdezorientowania, a ostatecznie do tego, by sądzili, że jest tak wiele głośnych opinii, tak wiele narracji, tak dużo roszczeń do prawdy, że cynizm, o którym mówię w tej książce, zaczyna wydawać się rozsądny. Tak bardzo przyzwyczajamy się do sprzecznych informacji i rywalizujących źródeł, że możemy przekonać samych siebie do myśli, że prawda jest nieistotna. Każdą wiadomość, która nam się nie podoba, zaczynamy traktować jako fake news.
Niektórym cynizm wobec prawdy wydaje się szczyptą wyrafinowanego realizmu politycznego. Gadanie o prawdzie jest dla nieudaczników; dla zwycięzców są fakty alternatywne. Dla innych, mylących prawdę z niewzruszonym przekonaniem, taki sceptycyzm może wydawać się wyzwalający, uwalniając od tego, co inne osoby uznają za pewnik. Żadna z tych postaw nie przydaje się w demokracji. Prawda nie wybiera wygranych i przegranych, zaś to, że większość osób w coś wierzy, nie gwarantuje, iż jest to prawdziwe, tak samo, jak nie gwarantuje, że jest mądre czy sprawiedliwe. A wnioskowanie „nie możemy się zgodzić, zatem prawda jest nieistotna”, jest po prostu fałszywe. W swojej najprostszej formie myli prawdę z pewnością. Jak dowodzę na poniższych stronach, jest to pomieszanie, które służy tylko wrogom demokracji.
Istnieje stary, wywodzący się zapewne od Greków, problem dotyczący szczęścia: nie można dążyć do niego bezpośrednio, bo kiedy ktoś tak robi, nieodmiennie czyni się siebie mniej szczęśliwym. Jeśli robicie różne rzeczy – zawieracie przyjaźnie, angażujecie się w robienie kariery itd. – uznając je otwarcie tylko za środki do waszego własnego szczęścia, to z pewnością przekonacie się, że się wam ono wymknie. Zapytajcie siebie, czy jesteście szczęśliwi, zauważył kiedyś w swej autobiografii John Stuart
Mill, a odkryjecie, że nie jesteście. Rozwiązanie, jak często się sądzi, polega na pośrednim dążeniu do szczęścia, na traktowaniu go jako produktu ubocznego działań – np. przyjaźni – które są dobre same w sobie. Szczęście się pojawia, ale tylko pośrednio, jako efekt dążenia do innych rzeczy.
Pod pewnymi względami prawda jest jak szczęście. Nie można do niej dążyć bezpośrednio. Zapytajcie siebie, czy wasze przekonania naprawdę są prawdziwe, a możecie odkryć (jak Kartezjusz), że w ogóle we wszystko niezwykle trudno jest uwierzyć. Ale nie znaczy to, że powinniśmy rezygnować z prawdy, tak jak nie powinniśmy rezygnować ze szczęścia. Oznacza to tylko, że powinniśmy dążyć do niej pośrednio, poszukując dowodów, które dostarczają racji dla przekonań. Pośrednio czy nie, to jednak prawda zapewnia sensowność dążeniu i to ona odróżnia je od zwykłego poszukiwania tego, co do naszej sprawy przyciąga innych albo schlebia naszym opiniom.
Cynizm wobec wartości prawdy – oraz wobec naszej zdolności do jej poszukiwania – został filozoficznie wzmocniony nie tylko przez pomylenie prawdy z pewnością, ale też podejrzeniem, że prawda jest tajemniczym pojęciem metafizycznym. By jednak zrozumieć pojęcie prawdy obiektywnej, wystarczy w rzeczywistości zdać sobie sprawę z dwóch rzeczy.
Po pierwsze – to, że ktoś w coś wierzy, nie oznacza, że tak jest. Nie możemy po prostu wymyślać sobie faktów, bo chcemy, aby świat był właśnie taki. Gdyby było inaczej, życie byłoby o wiele łatwiejsze. Po drugie – parafrazując ostrzeżenie, jakie wypowiedział Hamlet do Horacja, więcej jest rzeczy na ziemi i w niebie, niż się ich śniło waszym prezentacjom w PowerPointcie. Zawsze będą istniały fakty, o których nie będziemy wiedzieli. Weźmy pod uwagę, by posłużyć się trywialnym przykładem, stwierdzenie, że liczba gwiazd we wszechświecie jest w tej chwili nieparzysta. Jest to fakt albo nie, ponieważ liczba ta będzie albo nieparzysta, albo parzysta. Jeśli jest to fakt, nigdy się o tym nie dowiemy, ponieważ ogromne odległości we wszechświecie oraz prawa fizyki dotyczące prędkości światła oznaczają, że nawet, gdybyśmy poruszali się z prędkością światła i liczyli wszystkie gwiazdy, które byśmy widzieli, wiele z nich obróciłoby się w proch zanim skończylibyśmy liczyć. Jest oczywiście wiele takich faktów, dotyczących odległej przeszłości, części wszechświata czy liczb zespolonych. Nikt nie może wiedzieć wszystkiego.
Zestawmy te myśli razem, a otrzymamy następujący wniosek: „Jeśli coś jest prawdziwe, to nie znaczy, że będziecie w to wierzyć; a jeśli w coś wierzycie, to nie znaczy, że jest to prawdziwe”. Zrozumcie te dwie rzeczy, a zrozumiecie, co to znaczy mówić o obiektywności prawdy. Zgoda, potrzeba będzie metafizyki, by powiedzieć na czym polega właściwość bycia prawdziwym – np. na korespondencji w jednych dziedzinach, być może na spójności w innych. Nie trzeba jednak dogłębnych filozoficznych dociekań, by zrozumieć różnicę między tym, co jest obiektywnie prawdziwe, a tym, co nie jest.
Cynizm wobec wartości prawdy zawsze będzie w interesie możnych. Kiedy już różnica między tym, co jest, a co nie jest prawdziwe, zaczyna wydawać się mniej istotna albo mniej uchwytna, narracja dyktatora, skrajnego nacjonalisty bądź tyrana, staje się bardziej uwodzicielska. Mniejsza o fakty – szepcze – tylko moja opowieść jest ważna, opowieść władzy, opowieść ogarniająca świat. Opowieści władzy, o czym wiedzieli Orwell, Arendt i Miłosz, są często przebrane za głos rozsądku. A teraz mogą być przebrane za głos waszego przyjaciela, którego echo dochodzi z portalu Facebook. W rzeczywistości nie są jednak żadnym z tych głosów. To dlatego zrozumienie filozoficznych korzeni prawdy i naszych błędnych mniemań o niej jest nadal ważne, ważniejsze niż kiedykolwiek.
[/tab]
[tab title=”Wprowadzenie”]
Wprowadzenie
Na początku 2003 roku prezydent Bush twierdził, że Irak usiłuje zakupić materiały niezbędne do produkcji broni jądrowej[1]. Choć przedstawiciele Białego Domu przyznali potem, iż nie posiadają wystarczających dowodów, które potwierdzałyby, że to prawda, różni członkowie rządu nie widzieli w tym problemu, zauważając, że bez względu na to, czy każde ze stwierdzeń prezydenta było precyzyjne, ważne jest, iż późniejsza inwazja na Irak zapewniła stabilność w regionie i przyniosła temu krajowi wyzwolenie[2].
Najwyraźniej wielu obywateli Stanów Zjednoczonych z tym się zgadzało. Istniały w końcu inne powody, by pozbyć się reżimu Husajna. A przekonanie, że Irak stanowi nieuchronne zagrożenie nuklearne zjednoczyło nas i dostarczyło prostego usprawiedliwienia wątpiącym w szlachetność naszej sprawy. Cóż z tego, jeśli w rzeczywistości nie była to prawda? Przejmowanie się czymś tak abstrakcyjnym, jak prawdziwość albo fałszywość tych stwierdzeń wydawało się wielu naiwnością, skoro mogliśmy zająć się naprawdę ważnymi sprawami – takimi jak zabezpieczenie się przed terroryzmem oraz zapewnienie sobie dostępu do ropy. Parafrazując Nietzschego, można stwierdzić, że prawda może być dobra, dlaczego jednak nie przyjąć czasami nieprawdy, jeśli prowadzi do upragnionego celu? A w końcu – czy zawsze lepiej jest mówić prawdę i wierzyć w nią? Czy prawda sama w sobie rzeczywiście jest ważna? Jakkolwiek uogólnienia zawsze są niebezpieczne, powyższe reakcje na iracką aferę wskazują, że wiele osób spoglądałaby na te pytania uprzedzonym okiem. Jesteśmy raczej cyniczni co do wartości prawdy.
Na tego rodzaju sceptycyzm natknąć się można nie tylko w polityce. Podobna postawa jest nagminna wśród niektórych z naszych najbardziej prominentnych intelektualistów. W istocie, pod sztandarem postmodernizmu, cynizm wobec prawdy oraz powiązanych z nią pojęć, takich jak obiektywizm i wiedza, stał się półoficjalnym stanowiskiem filozoficznym wielu dyscyplin akademickich. Ogólnie mówiąc, nastawienie jest takie, że obiektywna prawda jest iluzją i że „prawda” to tylko inne słowo na określenie władzy. W konsekwencji, jeśli prawda jest w ogóle wartościowa, to – jak władza – jest wartościowa jedynie jako środek.
Stanley Fish, wiodący krytyk literacki oraz dziekan Uniwersytetu Illinois w Chicago, podkręcił nawet ostatnio tę antyprawdziwościową retorykę jeszcze bardziej[3]. Według Fisha, nie dość, że obiektywna prawda jest iluzją, to przede wszystkim już samo przejmowanie się naturą prawdy jest stratą czasu. Rozwodzenie się nad jakąś abstrakcyjną ideą, taką jak prawda, jest jak debatowanie nad tym, czy Ted Williams był lepszym pałkarzem niż Hank Aaron – zabawne, ale bez znaczenia dla dzisiejszych rozgrywek.
Paradoksalnie, racje, dla których Fish myśli w ten sposób, są konsekwencją jego szczególnej teorii prawdy. Jego zdaniem, filozoficzne dyskusje na temat prawdy są stratą czasu, ponieważ sądzi on, że prawda nie ma wartości. Co więcej, uważa, że już w to wierzymy. Jasne, możemy mówić, że chcemy wierzyć w prawdę, ale to, czego tak naprawdę pragniemy, twierdzi, to wierzyć w to, co jest użyteczne. Dobre przekonania to użyteczne przekonania – te, które dadzą nam to, czego chcemy, niezależnie, czy są to lepsze garnitury, większe ulgi podatkowe czy pewne źródło paliwa do naszego SUV-a. Ostatecznie, prawdziwość tego, w co wierzymy i tego, co mówimy nie ma nic do rzeczy. Ważne są konsekwencje.
Prymitywny pragmatyzm Fisha porusza jedną z naszych głębszych intelektualnych strun. Przemawia do zbiorowego autopostrzegania Stanów Zjednoczonych jako bohatera kina akcji o kwadratowej szczęce. Może też częściowo tłumaczyć, dlaczego głosy protestu przeciw wprowadzaniu [obywateli] przez Biały Dom w błąd co do wojny w Iraku były raczej stłumione. Nie dlatego, że po prostu wierzymy, iż „w jedności siła”, ale dlatego, że głęboko w środku wielu z nas skłonnych jest myśleć, iż tym, co się liczy, są skutki, a nie zasady. Podobnie jak Fish i Bush, wielu z nas uznaje przejmowanie się abstrakcyjnymi zasadami – takimi jak prawda, za nudne i nieistotne szukanie dziury w całym, które najlepiej pozostawić nerdom oglądającym C-Span[4] i zamartwiającym się tym, czy kara śmierci jest „sprawiedliwa”.
Oczywiście, wielu innych intelektualistów skłonnych jest bronić idei, że prawda jest ważna. Jednak pewni obrońcy wartości prawdy kończą niestety jedynie na podkopywaniu tej wartości w inny sposób. Niektórzy wykazują na przykład tendencję, by wierzyć, że troska o prawdę oznacza troskę o „absolutnie pewne” stare prawdy. Na prawicy zawsze była to znajoma melodia, którą żarliwie pogwizdywali [liczni] autorzy – od Allana Blooma po Roberta Borka, ale po 11 września wydaje się ona coraz głośniejsza. Obywatele Stanów Zjednoczony stracili swój „moralny kompas” i potrzebują poprawy ostrości swego spojrzenia za pomocą „moralnej jasności”. Mówi się nam, że inspirowany liberalizmem relatywizm osłabia stanowczość narodu; aby zwyciężyć (z terroryzmem, z „atakiem” na wartości rodziny itp.), musimy ponownie odkryć nasz dany od Boga dostęp do prawdy. A prawdą tą jest, jak się wydaje, to, że mamy rację, a wszyscy inni się mylą. Oto słowa Williama Bennetta[5]:
W tej czy innej formie, naszą powszechną mądrością jest dzisiaj wyluzowany – zarówno moralny, jak i kulturowy – relatywizm. Ale nie zawsze tak było. Kiedyś było tak, że dziecko wychowywano w tym kraju w taki sposób, by poważało jego instytucje i wartości, by utożsamiało się z jego zwyczajami i tradycjami, by czerpało dumę z jego niezwykłych osiągnięć, by otaczało czcią jego narodowe symbole… Wyższość amerykańskiego stylu życia, szeroko rozumianej amerykańskiej kultury, była jawnym i ukrytym przesłaniem tego nieustannego szkolenia w obywatelstwie. Jeśli czasami przesłanie to popadało w przesadę lub było polukrowane, potwierdzała je historia, a nawet świadectwo zmysłów dziecka[6].
Zatem w starych, cudownych czasach, zanim relatywiści pokonali mur [naszego] ogródka, prawda była tak jasna, że „nawet zmysły dziecka” mogły ją uchwycić. Wydaje się, że właśnie taki rodzaj prawdy Bennett uważa za naprawdę ważny. Troska o obiektywną, nierelatywną prawdę, to troska o to, co jest proste i czemu towarzyszy uczucie pewności.
Jako obrona wartości prawdy takie stanowisko samo się obala. Po pierwsze, niezachwiane przywiązanie do tego, w co się wierzy, nie jest znakiem troski o prawdę. Jest znakiem dogmatyzmu. Troska o prawdę nie znaczy, że nigdy nie będziesz zmuszony przyznać, że się mylisz. Wręcz przeciwnie – troszczenie się o prawdę oznacza, że musisz być otwarty na możliwość, iż twoje własne przekonania są błędne. Po drugie, ta dogmatyczna postawa, to poczucie „wyższości”, do którego zachęca Bennett, myli troskę o prawdę z troską o to, co uważa się za pewne. W rezultacie wiedzie ona do podważenia raczej niż wspierania atencji dla prawdy. Jesteśmy bowiem dorośli i nasze wyobrażenie, w przeciwieństwie do wyobrażeń dziecka, jest bardziej podatne na to, by przybierać różne odcienie szarości. W konsekwencji większość z nas wie, że jest mało prawdopodobne, byśmy odnośnie do bardzo wielu spraw zyskali kiedyś absolutną pewność. Jeśli jednak pomylimy wówczas dążenie do prawdy z dążeniem do – niemożliwego do osiągnięcia – poczucia pewności, to wtedy także prawda wydaje się nagle nieosiągalna. Staje się zatem celem, do którego w pierwszej kolejności nie warto już mierzyć, bo nigdy nie dowiedzielibyśmy się, że go dosięgnęliśmy.
Cynizm wobec prawdy jest szeroko podzielany, ale nie nieunikniony. Jesteśmy podatni na cynizm nie dlatego, że uznajemy go za taki wspaniały, ale dlatego, że jesteśmy zdezorientowani co do tego, czym jest prawda i w jaki sposób może być wartościowa. A to z kolei powoduje, że przyjmujemy część tych samych wyświechtanych założeń na temat prawdy. Filozofowie tacy jak Fish mówią, że skoro wiara w stare, absolutne pewniki jest naiwna, to prawda jest pozbawiona wartości. Autorzy tacy jak Bennett dowodzą, że skoro prawda ma wartość, to byłoby lepiej gdybyśmy zajęli się wyuczeniem się tych absolutnych pewników na nowo. Ukrytym założeniem obu tych poglądów jest to, że mamy jedynie te dwie opcje: absolutnie pewna prawda przez duże „P” albo żadnej prawdy. Nic dziwnego, że wobec takiego wyboru załamujemy ręce.
Ta książka jest filozoficznym badaniem oraz obroną idei, że prawda jest ważna. Będę się starał przekonać Państwa, że jeśli zależy Państwu na prawdzie, to lepiej, żeby nie zależało wam na dogmatach; że wiele – choć nie wszystko – z tego, co występuje pod etykietą „relatywizm”, jest głupie; że mimo to, nie muszą Państwo wierzyć w jedną, jedynie słuszną narrację o świecie; że dochowanie samemu sobie wierności jest trudne, ale warto; że gotowość, by stanąć w obronie tego, w co się wierzy, jest istotna dla szczęścia; i że jeśli zależy wam na waszych prawach, to lepiej, żeby zależało wam też na prawdzie. Musimy wykroczyć myślą poza naszą dezorientację i porzucić nasz cynizm w stosunku do wartości prawdy. W przeciwnym razie nie będziemy w stanie działać w sposób prawy, żyć autentycznie i mówić prawdę władzy [prosto w oczy].
Książkę tę postrzegać można przede wszystkim jako obronę czterech twierdzeń: że prawda jest obiektywna; że dobrze jest wierzyć w to, co jest prawdziwe; że prawda jest wartościowym celem dociekań; oraz że prawdą warto się przejmować ze względu na nią samą. Wywód posuwać się będzie etapami. W pierwszej części spróbuję zdiagnozować oraz odrzucić najbardziej powszechne pomyłki i błędne założenia, które wiodą nas do cynizmu wobec prawdy. O niektórych z tych pomyłek już wspomniałem: prawda nie jest ważna, bo jest nieosiągalna; prawda nie jest ważna, ponieważ jest względna; prawda nie jest ważna, gdyż fałsz często jest bardziej użyteczny. Każda z tych koncepcji jest zrozumiała, ale każda z nich, jak dowodzę, jest błędna. Część druga mówi o pewnych teoriach prawdy. Cynizm co do prawdy nie jest tylko wynikiem dezorientacji i niezrozumienia. Jest również rezultatem dominacji pewnych filozoficznych teorii prawdy. Omawiam i krytykuję trzy najważniejsze. Trzecia część książki wyjaśnia to, dlaczego prawda jest ważna. W moim podejściu badam tę kwestię, by tak to ująć, od podszewki. Zaczynam od pewnych głęboko osobistych powodów, by przejmować się prawdą; argumentuję, że – co być może zaskakujące – jest to część prowadzenia szczęśliwego życia. Następnie rozważam o tym, dlaczego troska o prawdę jest ważna w naszych osobistych relacjach z innymi. Kończę zaś przebadaniem politycznej wartości prawdy, a zwłaszcza związku między troską o prawdę a troską o prawa człowieka.
Zastanowienie się nad tym, dlaczego nam na czymś zależy, może nam pomóc w lepszym zrozumieniu tego, czym to coś jest. Pomyślenie o tym, dlaczego powinno nam zależeć na prawdzie, mówi nam o niej dwie rzeczy: po pierwsze, że prawda jest, po części, dogłębnie normatywną własnością – jest wartością. A po drugie, że jest to fakt, który wyjaśnić musi każda zadowalająca teoria prawdy. W świetle tego faktu sugeruję, że tak, jak inne wartości, prawdę należy rozumieć jako zależną od własności niższego rzędu, ale niesprowadzalną do nich. To jednak, od których własności zależy prawda lub po których następuje, może się zmieniać w zależności od typu omawianego przekonania. Otwiera to drzwi przed pewnego rodzaju pluralizmem: prawda w etyce może być urzeczywistniana inaczej niż w fizyce.
Pytania, które są ważne, to pytania życiowe – takie, w obliczu których stajemy każdego dnia. „Po co przejmować się prawdą?” jest takim pytaniem. Pomimo bowiem naszej niechęci do złudy, nieczęsto przejmujemy się prawdą tak, jak powinniśmy: sięgamy po przemilczenia, chowamy się za niejednoznacznością, powstrzymujemy się od zabierania głosu, odwracamy wzrok, przestajemy zadawać pytania, ignorujemy uzasadnione obiekcje, manipulujemy danymi, zamykamy nasze umysły. Nieprzejmowanie się prawdą to rodzaj tchórzostwa. Zaś sam fakt, że ma ono miejsce, oznacza, że pytanie o to, dlaczego powinno nam zależeć na prawdzie, jest zarówno ważne, jak i niesamowicie osobiste.
Oznacza to również, że nasze odpowiedzi muszą być ludzkie. W konsekwencji, wartość prawdy, której bronię w tej książce, nie jest jakimś abstrakcyjnym, absolutnym ideałem. Nie interesuje mnie wyniesienie prawdy na piedestał. Prawda zasługuje na to, by się nią przejmować, ale nie jest warta kultu. To tylko jedna spośród wielu wartości i to nawet nie najważniejsza – jeśli taka w ogóle istnieje. Jeśli prawda jest ważna, to jest ważna dla nas, w pogmatwanym, pełnym konfliktów życiu rzeczywistych istot ludzkich. O ile poniższy wywód jest logiczny, o tyle możemy być pewni, że taka właśnie jest.
[1] Orędzie o stanie Unii w styczniu 2003 roku. Padło w nim między innymi stwierdzenie, że Irak próbował zakupić uran w Nigrze.
[2] Zob. np. David E. Sanger, „A Shifting Spotlight on Uranium Sales”, New York Times, 15 lipca 2003. Już 25 kwietnia 2003 roku ABC News donosiło, że urzędnicy rządowi i zewnętrzni doradcy powiedzieli reporterowi ABC, Johnowi Cochranowi, iż rząd kładł nacisk na zagrożenie bronią Saddama w celu uzyskania od ONZ prawnego usankcjonowania wojny oraz dla podkreślenia niebezpieczeństwa w kraju. „Nie kłamaliśmy – powiedział jeden z urzędników – ale była to tylko kwestia rozłożenia akcentów”.
[3] Stanley Fish, „Truth But No Consequences: Why Philosophy Doesn’t Matter”, Critical Inąuiry, 2003, 29, s. 389-417.
[4] C-Span (Cable-Satellite Public Affairs Network) – amerykańska sieć telewizyjna, utworzona w 1979 roku, która relacjonuje życie polityczne w Stanach Zjednoczonych oraz najważniejsze wydarzenia z całego świata. Telewizja transmituje m.in. wiele posiedzeń rządu Stanów Zjednoczonych oraz Kongresu, nie poddając tych relacji obróbce montażowej i nie opatrując ich żadnym komentarzem, co ma zapewnić odbiorcom dostęp do nieprzekła- manych i niezmanipulowanych treści [przyp. tłumacza].
[5] William Bennett (ur. 1943) – amerykański konserwatywny ekspert i polityk. W latach 1985-1988 kierował resortem edukacji w administracji Ronalda Regana [przyp. tłumacza].
[6] William Bennett, Why We Fight: Moral Clarity and the War on Terrorism, Regnery Publishing, New York 2003, s. 56.
[/tab]
[tab title=”Spis treści”]
Spis treści
Przedmowa do wydania polskiego. Prawda w erze postprawdy 11
Przedmowa 19
Wprowadzenie 23
Część I. Cyniczne mity
1. TRUIZMY NA TEMAT PRAWDY 37
Ucinacz dyskusji 37
Prawda jest obiektywna 39
Prawda jest dobra 45
Prawda jest wartościowym celem dociekań 49
Prawdą warto się przejmować ze względu na nią samą 52
Dobre i złe pomysły 63
2. CZY PRAWDA JEST NIEOSIĄGALNA? 67
Koszmar 67
Mapa świata 71
Bezpieczeństwo 82
3. CZY PRAWDA JEST WZGLĘDNA? 91
Człowiek jest miarą 91
Prost(acki)y relatywizm 95
Prawda jako władza 101
Relatywizm bez nihilizmu 115
4. PRAWDA BOLI 127
Niebezpieczna wiedza 127
Wyjątki potwierdzające regułę 131
Kontekst i doniosłość 144
Pytania i odpowiedzi 151
Część II. Fałszywe teorie
5. PRAWDA JAKO ŚRODEK DO CELU 163
Kręcimy się w kółko 163
Właściwe narzędzie 167
Dlaczego (klasyczny) pragmatyzm nie działa 177
Bardziej spójna propozycja? 182
Różnice, które robią różnicę 187
6. PRAWDA A OBRAZ NAUKOWY 199
Naturalizm i ludzkie wartości 199
Prawda jako to, co mówi nam nauka 205
Umysł jako mapa 220
Problem Moore’a 235
Naturalizm jako nihilizm 243
Motywacyjny promień przyciągający 250
Możliwość pluralizmu 255
7. PRAWDA JAKO FIKCJA 269
Analogie 269
Nietzscheańskie lekcje? 271
Minimalizm 287
Część III. Dlaczego prawda jest ważna
8. PRAWDA I SZCZĘŚCIE 313
Osobiste pytanie 313
Poznaj samego siebie 317
Troska o prawdę 338
Uczciwość 343
Szczęście 358
Więcej pytań, więcej odpowiedzi 375
9. SŁODKIE KŁAMSTWA 383
Kłamczuch, kłamczuch 383
Szczerość 398
10. PRAWDA I DEMOKRACJA LIBERALNA 411
My nie kłamiemy 411
Społeczna wartość prawdy 414
Prawda i prawa 419
Milczenie niewolnictwa 448
Epilog 457
Bibliografia 463
Indeks osób i pojęć 481
[/tab]
[tab title=”Cóż to jest prawda?”]
Piotr Biłgorajski: Cóż to jest prawda? [recenzja]
Michael Patrick Lynch w swojej nowej książce podejmuje się zadania obrony prawdy, rozumianej jako własność zdań, które adekwatnie opisują rzeczywistość. Ale czy prawda w tym klasycznym sensie faktycznie potrzebuje obrony? Lynch pokazuje, że domniemana ważność prawdy nie jest wcale oczywista. Jego zdaniem współcześnie prawda coraz częściej traci na znaczeniu pod wpływem rozmaitych „mitów” na jej temat, takich jak przekonanie, że prawda jest subiektywna lub że ważniejsza od prawdy jest skuteczność. W tym kontekście główna teza książki, że prawda jest dobra, obiektywna i osiągalna, wydaje się niemal kontrowersyjna.
Lynch rozprawia się z cynicznymi mitami na temat prawdy. Z jednej strony broni czterech truizmów: że prawda jest obiektywna, że jest dobra, że stanowi wartościowy cel dociekań oraz że jest warta tego, by zależało nam na niej ze względu na nią samą. Z drugiej strony argumentuje przeciwko „złym pomysłom” na temat prawdy: że istnieje tylko „Jedna Prawda”, że prawda jest czymś tajemniczym i dostępnym wyłącznie dla wtajemniczonych oraz że powinniśmy dążyć do prawdy za wszelką cenę. Na łamach książki znajdziemy więc polemikę z wieloma nieklasycznymi stanowiskami w kwestii znaczenia i natury prawdy. Lynch dyskutuje m.in. z pragmatyzmem, który sprowadza prawdę do skuteczności, oraz relatywizmem, który zakłada, że prawda jest względna. Lynch nie kwestionuje aspektowości prawdy, ale przyjmując pogląd, że prawda często zależy od kontekstu, stara się uniknąć nihilistycznej konkluzji, że obiektywna prawda nie istnieje. Jego zdaniem tym, co ostatecznie motywuje nas do poznawania rzeczywistości i sprawia, że jesteśmy skuteczni w działaniu, jest właśnie głębokie poczucie, że niezależny od nas świat naprawdę istnieje, a my możemy mieć prawdziwe przekonania na jego temat.
Chociaż celem książki jest, jak skromnie deklaruje Lynch, obrona „trywialnych tez”, nie ogranicza się ona do banalnych konstatacji. Autor w przystępny sposób omawia najnowsze filozoficzne dyskusje na temat natury prawdy i w przekonujący sposób kreśli konsekwencje, jakie odrzucenie pojęcia obiektywności może mieć dla nauki i społeczeństwa. W czasach, gdy cyniczni populiści próbują wmawiać nam, że prawda nie ma znaczenia, pozornie niewinny postulat Lyncha, aby szanować prawdę, staje się nagle niezwykle radykalny.
Michael Patrick Lynch, Prawda i życie. Dlaczego prawda jest ważna, przeł. D. Misztal, Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego, Łódź 2020, 491 ss.
[/tab]
[/tabs]
- Fizyka a doświadczenie potoczne – Andrzej Łukasik - 16 grudnia 2024
- Koncepcja nauki Philipa Kitchera – Anna Starościc - 6 grudnia 2024
- Od Kopernika do kwantowej grawitacji. Debata Kopernikańska w Toruniu - 5 grudnia 2024