Epoka człowieka. Retoryka i marazm antropocenu – Ewa Bińczyk

Epoce człowieka Ewa Bińczyk poddała analizie retorykę kampanii dezinformacyjnych dotyczących zmiany klimatycznej, a także argumenty zwolenników geoinżynierii. Tytułowy „marazm” (gr. marasmós) oznacza gaśnięcie i uwiąd. W naukach medycznych odnosi się do takiej kondycji organizmu, która poważnie zagraża sprawności myślenia i działania, wiodąc do apatii. W książce pokazano, że w odniesieniu do planetarnego kryzysu środowiskowego i bezpieczeństwa klimatycznego znaleźliśmy się dziś w stanie tego rodzaju otępienia. […] Antropocen określany jest mianem epoki wyparcia, krótkowzroczności i nieodwracalnych strat. Czy mamy szanse wyrwać się z marazmu?

Epoka człowieka. Retoryka i marazm antropocenu – Ewa Bińczyk

  • Wydawca: Wydawnictwo Naukowe PWN
  • EAN:9788301199883
  • Liczba stron: 326

[tabs]
[tab title=”Epoka człowieka”]

Epoka człowieka

Debata na temat antropocenu ze względu na swoją wielowymiarowość i wyjątkowy potencjał filozoficzny ma szanse stać się jedną z najważniejszych dyskusji XXI stulecia. W dyskusji tej biorą udział geologowie, przedstawiciele i przedstawicielki nauki o systemie Ziemi (Earth system science), klimatolodzy, historyczki środowiska, geografowie społeczni, antropolożki, filozofowie oraz socjolożki. Możliwe, że mamy do czynienia z interdyscyplinarnym „zwrotem w stronę antropocenu”.

Antropocen określany jest mianem epoki wyparcia, krótkowzroczności i nieodwracalnych strat. Pojęcia konstytuujące jego unikatowy słownik to: nieodwracalna strata, punkt krytyczny, granice planetarne, postnaturalizm, Gaja, utrata natury, podział klimatyczny, klasy antropocenu, adaptacyjny apartheid, długi klimatyczne, niepowetowana strata, geohistoria, kapitałocen, ciągła apokalipsa, środowiskowe prawa człowieka.

Epoce człowieka Ewa Bińczyk poddała analizie retorykę kampanii dezinformacyjnych dotyczących zmiany klimatycznej, a także argumenty zwolenników geoinżynierii – rozpraszania siarki w stratosferze jako „wyjścia awaryjnego” i „mniejszego zła”, niż sama katastrofa klimatyczna.

Tytułowy „marazm” (gr. marasmós) oznacza gaśnięcie i uwiąd. W naukach medycznych odnosi się do takiej kondycji organizmu, która poważnie zagraża sprawności myślenia i działania, wiodąc do apatii. W książce pokazano, że w odniesieniu do planetarnego kryzysu środowiskowego i bezpieczeństwa klimatycznego znaleźliśmy się dziś w stanie tego rodzaju otępienia. Próby implementacji niskoemisyjnej polityki energetycznej, nawet mimo paryskiego porozumienia klimatycznego z 2015 roku, oceniane są jako nieskuteczne. Antropocen określany jest mianem epoki wyparcia, krótkowzroczności i nieodwracalnych strat. Czy mamy szanse wyrwać się z marazmu?

[/tab]
[tab title=”Spis treści”]

Spis treści

Podziękowania  9

Wstęp  11

  • Epoka niestabilności planetarnej  11
  • Zamierzenia badawcze   17
  • Filozofia a wyzwania antropocenu   24
  • Porządek wywodu  28

Rozdział 1. Zmiana klimatu – ignorowane wyzwanie  33

  • Wiarygodne określanie stanu klimatu   33
  • Dokumenty ONZ  37
  • Rozpoznawanie czy ignorowanie hiperkatastrof?  42

Rozdział 2. Epoka marazmu  47

  • Impas klimatyczny  47
  • Podstawa do nadziei? Paryskie porozumienie klimatyczne  54
  • Doskonały sztorm moralny  58
  • Przyczyny denializmu  62
  • Bezradność nauki   71

Rozdział 3. Początki debaty na temat antropocenu  77

  • Dwa spory inicjujące debatę   77
  • Wczesny plejstocen, wymiana kolumbijska, rewolucja przemysłowa czy rok 1950?   82
  • Wielkie Przyspieszenie początkiem antropocenu – powstanie nauki o systemie Ziemi   86
  • O co tu chodzi: spór czysto geologiczny czy także ideologiczny?   93

Rozdział 4. Kształtowanie się słownika epoki człowieka   105

  • „Potworny” problem  105
  • Polityczny wymiar kryzysu planetarnego  108
  • Utrata natury   115
  • Przedwczesne zignorowanie sprawczości przyrody – arogancja antropocentryzmu  121
  • Geohistoria, nowa koncepcja czasu i odpowiedzialność za przyszłość  128
  • Granica tego, co wyobrażalne?  131
  • Ciągła apokalipsa i fetyszyzacja katastrofy  136

Rozdział 5. Różne oblicza antropocenu   141

  • Sen o wspaniałym antropocenie   141
  • Miażdżąca krytyka: arogancka fantazja czy propagandowe nadużycie?  147
  • Metabolizm epoki kapitalocenu   155
  • Pokorny antropocentryzm na krnąbrnej planecie   159

Rozdział 6. Deficyty refleksji środowiskowej antropocenu   169

  • Złożone wyzwanie  169
  • Szkodliwe metafory  170
  • Wyczerpywanie się paradygmatu zrównoważonego rozwoju?  173
  • Błędne posunięcia ruchów środowiskowych  180
  • Remedium I: ekologizowanie humanistyki  185
  • Remedium II: polityka natury  190

Rozdział 7. Retoryka dezinformacji   193

  • Wprowadzeni w błąd  193
  • O produkcji sceptycyzmu na zlecenie – global warming denial movement  194
  • Mechanika hiperwyparcia I: aktorzy  198
  • Mechanika hiperwyparcia II: strategie retoryczne  204
  • Jak utrzymać autorytet nauki?  215

Rozdział 8. Plany awaryjne antropocenu  221

  • Inżynieria klimatu – zarys projektu   221
  • Eksperymentowanie z pogodą  227
  • Blokowanie eksperymentów   232
  • Inżynieria człowieka  236

Rozdział 9. Retoryczne pułapki technooptymizmu  241

  • Retoryka artykułów prasowych dotyczących geoinżynierii 241
  • Groźne upraszczanie  245
  • Brak wyobraźni politycznej   248
  • Retoryka kontroli i sterowalności skrywająca chaos eksperymentowania  254
  • Technologie pychy  261

Zakończenie  267

  • Wyjątkowy potencjał debaty na temat antropocenu  267
  • Marazm i… dalsze rozterki aksjologiczne epoki człowieka  274

Aneks I. Podstawowe dyskursy antropocenu   281

Aneks II. Spór o nazwę  283

Aneks III. Słownik antropocenu (w porządku tematycznym)  285

Bibliografia  291

Indeks osobowy  313

Summary  323

[/tab]

[tab title=”Wstęp”]

Wstęp

Ekologia urasta do rangi znaku naszych czasów, czasów bez pomysłu na przyszłość
(Caparrós 2015: 694)

Epoka niestabilności planetarnej

XX wiek zamknęła dość zaskakująca propozycja pojęciowa. W roku 2000 dwóch uznanych przyrodoznawców, amerykański biolog Eugene F. Stoermer oraz holenderski badacz atmosfery Paul J. Crutzen (laureat Nagrody Nobla z 1995 roku w dziedzinie chemii), zasugerowało, by współczesną epokę geologiczną nazwać „antropocenem” – „epoką człowieka” (Crutzen, Stoermer 2000). Propozycja ta przyniosła im rozgłos, natomiast pojęcie antropocenu przykuło publiczną uwagę, prowokując do niezwykłych dyskusji. Na kanwie tych debat powstała prezentowana tu książka.

Stoermer i Crutzen pisali o niebywałym zakresie oraz intensywno­ści obecnego wpływu człowieka na planetę: litosferę, hydrosferę oraz atmosferę. Zasugerowali oni, że homo sapiens jako gatunek stał się su- persprawczą siłą o znaczeniu geologicznym. Symbolicznym począt­kiem antropocenu zdaniem Stoermera i Crutzena było opatentowanie silnika parowego przez Jamesa Watta (1784), otwierające okres rewo­lucji przemysłowej, intensywnego spalania paliw kopalnych oraz emi­sji dwutlenku węgla (CO2) do atmosfery (zob. też Crutzen 2002). Przyrodoznawcy ci podkreślali, że ludzkość dokonuje niebezpiecz­nych, równoczesnych modyfikacji wielu kluczowych parametrów sys­temów planetarnych. Świadczą o tym dane mówiące, że zostały prze­kroczone tzw. granice planetarne, szczególnie z uwagi na zmianę klimatyczną, degradację gleb, zakwaszenie oceanów, zaburzenie cykli biogeochemicznych Ziemi (tj. obiegu azotu i fosforu) i tempo utraty bioróżnorodności (tzw. szóste wielkie wymieranie).

Antropocen zdefiniowano jako epokę, w której obserwujemy „ak­tywne ingerowanie człowieka w procesy kierujące geologiczną ewolu­cją planety” (Angus 2016: 53). Byłaby to niezwykle krótka jak na geo­logię epoka. Czas człowieka został tu skontrastowany z czasem geologii, co wywołało szokujący efekt retoryczny. Plejstocen trwał od 2,58 mi­liona lat temu do początków holocenu, holocen zaś rozpoczął się oko­ło 11,7 tysiąca lat temu, wraz z ostatnim stopnieniem lądolodu skan­dynawskiego. Formalne uznanie epoki antropocenu (co jeszcze się nie dokonało) byłoby wydarzeniem bezprecedensowym z punktu widzenia standardów geologii oraz stratygrafii.

Paradoksalnie sugestia co do ustanowienia ery człowieka pojawiła się ze strony nauk ścisłych (formalnych i przyrodniczych) w czasach, kiedy w humanistyce dość wyraźnie rozbrzmiewała już dyskusja na temat konieczności porzucenia antropocentryzmu, przede wszystkim z powodu związanej z nim arogancji[1]. Etykietkę antropocenu można by jednak uznać za wyraz takiej arogancji. Przecież humaniści przeło­mu XX i XXI wieku w obrębie takich dyscyplin jak ekolingwistyka, antropologia, studia nad zwierzętami, biohistoria, etyka środowiskowa czy studia nad nauką i technologią dyskutowali o nieuniknionej ko­nieczności dokonania zwrotu postantropocentrycznego, podkreślając wartość wielogatunkowej ekosprawiedliwości. Opisywanym zmianom towarzyszyły postulaty tworzenia stanowisk posthumanistycznych, ekologizowania humanistyki, kreowania klimatycznych korekt teorii społecznych i rozwijania ekologii politycznej. Celem tej ostatniej okrzyknięto troskę o stabilną przyszłość zbiorowości (ludzi i czynni­ków pozaludzkich), nie zaś troskę o przyrodę czy o społeczeństwo. Francuski filozof i socjolog Bruno Latour przekonał wiele autorek i analityków do tego, że nie ma już sensu stosować retoryki ochrony (nieproblematyzowanej) natury (Latour 2009, 2011).

Sam medialny sukces naszego tytułowego terminu pokazał już, że XXI wiek nie jest obojętny wobec problemów planetarnych, przed któ­rymi stanęliśmy. W mediach głównego nurtu w Stanach Zjednoczonych idea antropocenu zaistniała około roku 2010 (Castree 2014b: 237 n.). W tym właśnie czasie na portalu TED (Ideas Worth Spreading) zaczęły się pojawiać wykłady dotyczące antropocenu (Steffen 2010; zob. też Osborne, Traer 2013; Jamieson 2015). W roku 2011 okładkę „The Economist” ozdobił slogan „Witamy w Antropocenie”, pojęcie to poja­wiło się także w „The New York Times” W 2014 roku słowo „antropocen” zostało dodane do The Oxford English Dictionary. Rok później deathmetalowa grupa Cattle Decapitation wydała album zatytułowany The Anthropocene Extinction (Zagłada antropocenu) (zob. Angus 2016: 25).

Dziś wydawane są co najmniej trzy profesjonalne, interdyscypli­narne czasopisma naukowe poświęcone wyłącznie tematyce antro- pocenu: „The Anthropocene Review” publikowany przez Sage Publications, „The Anthropocene” – pismo redagowane przez Anne Chin, geomorfolożkę z University of Colorado w Denver, oraz „Elementa. Science of the Anthropocene”[2]. W bazie czasopism Sage

Journals widnieje obecnie ponad 600 artykułów zawierających w tytu­le hasło „antropocen”[3]. Wyszukiwarka Google pokazuje dziś ponad 2 miliony stron internetowych zawierających to hasło[4].

Możliwe, że mamy nawet do czynienia z wielowymiarowym, inter­dyscyplinarnym „zwrotem w stronę antropocenu” (Nixon 2014). Uczestnicy i uczestniczki debaty na temat nowej epoki geologicznej szukają nowych środków wyrazu, podkreślając swoje rozczarowanie tym, że wcześniejsza, centralna idea polityki środowiskowej, tj. zasada zrównoważonego rozwoju, nie doczekała się rzeczywistej implementa­cji, na którą zasługuje. Ze względu na swoją wielowymiarowość i wy­jątkowy potencjał debata na temat antropocenu ma szanse stać się jedną z najważniejszych dyskusji XXI stulecia.

Refleksyjność dotycząca szkód środowiskowych nie jest jednak wynalazkiem antropocenu, lecz towarzyszy nam co najmniej od okre­su rewolucji przemysłowej[5]. Wkroczyliśmy w epokę antropocenu mimo tego, że badacze różnych dziedzin w wielu krajach intensywnie zastanawiali się nad negatywnym wpływem człowieka na planetę (Bonneuil 2015: 22). Refleksyjni byliśmy zatem już dawno, niczego to jednak nie zmieniło. Dlatego komentatorzy podkreślają, że modyfi­kujemy systemy planetarne całkiem świadomie – antropocen jest kulminacją dwóch wieków nieprzypadkowej destrukcji (Fressoz 2015: 82-83).

Jak sądzę, idea antropocenu doskonale ucieleśnia wyzwania teore­tyczne, dylematy filozoficzne, napięcia aksjologiczne oraz obawy nie­stabilnego XXI stulecia. Moja hipoteza badawcza głosi, iż wyjątkowość dyskursu antropocenu polega na tym, że równocześnie podważa się tu antropocentryzm i problematyzuje pojęcie natury. Jest to sytuacja bar­dzo trudna pod względem pojęciowym. Obserwujemy wielowymiaro­wy proces demontowania dotychczasowych filozoficznych założeń antropocentryzmu. Są one przedstawiane jako iluzoryczne oraz po­litycznie groźne. Jak pokazują kolejne rozdziały, badacze systemów planetarnych, klimatolodzy, ekonomistki, socjologowie i filozofki w zaangażowany sposób argumentują, że potrzebujemy postantropocentrycznej, środowiskowej czy też klimatycznej korekty naszych pojęć i teorii.

Natura to już nie obiektywizowane przez technonaukę i przemysł „zasoby naturalne” – w XXI wieku stała się ona pojęciem do głębi nor­matywnym i problematycznym. Jak pisze polski filozof Zbigniew Wróblewski, na specyfikę doświadczania natury w obliczu kryzysu ekologicznego przełomu XX i XXI wieku składa się kilka elementów. Z jednej strony mamy do czynienia z dyskusją o granicach natury, jej niezdolności do regeneracji i nieodwracalności procesów degradacji[6]. Z drugiej strony natura zaczyna być rozumiana jako wrażliwa, bowiem stabilność układów przyrodniczych jest coraz częściej zagrożona i przekraczane są cykle reprodukcyjne przyrody. Co więcej, okazuje się, że człowiek dysponuje niezwykłą mocą modyfikowania tego, co dotąd było nienaruszalne, zanika więc różnica między tym, co natural­ne, a tym, co wytworzone. W efekcie pojęcie natury przestaje być jasno określone i staje się problematyczne (Wróblewski 2010: 19-29).

Współczesne dyskusje środowiskowe stale redefiniują to, co uzna­jemy za naturę jako obiekt wart naszej ochrony – wkroczyliśmy w epo­kę postnaturalizmu (zob. np. Dryzek 1997; Asdal 2003; Castree 2014a). Jednym z kluczowych zagadnień dyskusji na temat antropocenu stała się nieodwracalna utrata natury: utrata raf koralowych, bioróżnorodności, stabilności systemu klimatycznego. Równocześnie wprowadze­nie kategorii antropocenu uwydatniło hipersprawczość człowieka, co dodatkowo przyczyniło się do podważenia samej sensowności dalsze­go stosowania pojęcia suwerennej natury czy przyrody, rozumianej jako nieskażone interwencjami ludzkimi tło naszego działania (zob. Proctor 2013). Modyfikując własne otoczenie, dokonaliśmy nieznanej wcześniej dystrybucji sprawczości ludzkiej na wiele jego aspektów. W efekcie to, co rozumieliśmy i znaliśmy dotychczas, przestało być rozpoznawalne.

Możemy zasadnie przyjąć, że skoro dotychczasowe myślenie przy­wiodło nas do planetarnego kryzysu epoki antropocenu[7], to raczej nie pomoże nam ono z niego wybrnąć. Dlatego intelektualiści gorączkowo szukają nowych form wyrazu. Jak pokazują dalsze partie narracji, kry­zys, który obserwujemy w czasach określanych antropocenem, wymu­sza poważne przemyślenie i prawdopodobnie transformację wielu klu­czowych idei filozoficznych: nie tylko natury i człowieka, lecz także czasu, historii, sprawczości, odpowiedzialności, a nawet polityki oraz społeczeństwa. W trudnych warunkach niestabilności charakteryzują­cej antropocen należy też na nowo przemyśleć pojęcie wolności. Dookreślaliśmy je dotąd, z dumą wskazując na ludzką zdolność prze­ciwstawiania się siłom oraz fatalizmowi przyrody (Hamilton et al. 2015b: 5-8; Bonneuil, Fressoz 2016: 40-42). Współcześnie jednak, w epoce inżynierii klimatu (określanej również mianem geoinżynierii) i śmiałych projektów terraformowania, wolność homo sapiens musi zostać zredefiniowana jako rodzaj rozważnej odpowiedzialności planetarnej.

Równocześnie kondycję refleksji środowiskowej antropocenu cha­rakteryzują rozczarowanie i bezradność. Epokę antropocenu określa się wręcz jako epokę wyparcia, krótkowzroczności, chowania głowy w piasek oraz denializmu[8]. Z tego powodu w tytule pracy pojawia się pochodzący z języka greckiego termin „marazm” (gr. marasmós). Oznacza on gaśnięcie i uwiąd. W naukach medycznych marazm odno­si się do takiej kondycji organizmu, która poważnie zagraża sprawno­ści myślenia i działania, wiodąc do apatii. Nie ma wątpliwości, że w odniesieniu do bezpieczeństwa klimatycznego znaleźliśmy się dzi­siaj w stanie tego rodzaju bezwładu i otępienia. Próby implementacji niskoemisyjnej polityki energetycznej, nawet mimo paryskiego poro­zumienia klimatycznego z 2015 roku, oceniane są jako nieskuteczne. To dlatego jednym z głównych tematów prezentowanej tu książki jest marazm antropocenu.

Zamierzenia badawcze

Podstawowym celem rozprawy jest filozoficzna, pojęciowa analiza środowiskowej – przede wszystkim klimatycznej – retoryki debaty na temat antropocenu. Przyjmuję, że wszystkie wypowiedzi posiadają nieusuwalny wymiar retoryczny, perswazyjny. Pisząc o dyskursie an- tropocenu czy dyskursach dotyczących antropocenu, mam na myśli refleksję koncentrującą się na tym właśnie pojęciu, która występuje w akademickich narracjach geologów, klimatologów, przedstawicieli nauki o systemie Ziemi (Earth system science), historyków środowiska, geografów społecznych, antropolożek, filozofów oraz socjolożek, a także częściowo w przekazach autorów i autorek popularyzujących naukę[9]. Podstawowe, uwzględnione w niniejszej pracy narracje w de­bacie na temat antropocenu przedstawia Aneks I, zawierający również listę nazwisk najważniejszych badaczek i badaczy zabierających głos na interesujący nas temat. Rzecz jasna nie jest to namysł jednorodny, charakteryzuje go jednak dość spójny słownik powtarzających się po­jęć, odzwierciedlony w toku wywodu, a także w aneksach znajdujących się na końcu książki.

Przeanalizowanie retoryki debaty na temat antropocenu wiąże się z konieczną redukcją złożoności, wiodącą do autorskiej selekcji zebra­nego materiału. Choć musiałam zignorować wiele pobocznych z mego punktu widzenia wątków, mam wielką nadzieję, że książka wyczerpu­jąco odnosi się do najistotniejszych motywów, stanowisk i rodzajów narracji w debacie na temat antropocenu. Świadczy o tym chociażby to, że porównując swoje analizy z wynikami badań innych autorów, mogę stwierdzić, że rozważam wszystkie najważniejsze typy dys­kursów antropocenu (zob. np. Hamilton et al. 2015a; Moore 2016a; Angus 2016; Bonneuil, Fressoz 2016; Hamilton 2017)[10]. Nie jest to za­tem ujęcie pod każdym względem wyczerpujące (co nie byłoby po prostu możliwe), dołożyłam jednak wszelkich starań, by było ono satysfakcjonujące.

Książka ma kilka wymiarów. Przede wszystkim bazuje ona na sy­gnałach docierających do nas ze strony przyrodoznawstwa. Nauka o granicach planetarnych i systemach Ziemi, geologia i klimatologia dostarczają mojemu wywodowi empirycznych danych. W pracy przy­taczam wyniki badań tych dyscyplin i w tym sensie narracja ma nie­usuwalny wymiar faktualny, empiryczny czy naturalistyczny[11]. Książka koncentruje się na takich opisywanych przez nauki ścisłe zjawiskach jak przekraczanie granic planetarnych, utrata bioróżnorodności i zmiana klimatyczna.

Jednak najważniejszy wymiar prezentowanych tu badań to wy­miar filozoficzny, pojęciowy, dotyczący analizy założeń, tropienia rela­cji między kategoriami, dylematów, paradoksów, a także skrywających się za danymi tezami przedsądów o charakterze aksjologicznym, któ­rych zazwyczaj nie artykułuje się bezpośrednio. W tym sensie w książ­ce dokonuję analizy retoryki antropocenu: badam narracje na temat antropocenu od strony semiotycznej, normatywnej i teoretycznej[12]. Szukam tym samym tego, co w nich wyjątkowe: nowych, zaskakują­cych terminów, pytań, których nie stawiano wcześniej, a nawet prze­strzeni namysłu, z których wyłania się rezygnacja twórcza i intelektu­alna. Pytam o wspólne pojęcia (lokalizując słownik antropocenu) i założenia, interpretuję badane teksty, porządkując je zgodnie z roz­poznanymi przeze mnie wiodącymi motywami. W książce przedsta­wiam też definicje wielu podstawowych dla wspomnianych tu debat terminów.

W kolejnych rozdziałach wspólnie prześledzimy podstawowe tro­py dyskursu antropocenu, odsłaniając figury, które zdominowały wyobraźnię uczestników dyskusji. Jakiego rodzaju idee, metafory i milczące założenia filozoficzne dominują we współczesnym namyśle nad kryzysem planetarnym oraz klimatycznym? Jakie są ich najważ­niejsze filozoficzne implikacje? Jaką zajmują one pozycję we współcze­snych narracjach na temat przyszłości? Czy utraciliśmy naturę? Czy naprawdę ugrzęźliśmy w marazmie? Co to znaczy, że w obliczu ryzyka klimatycznego modus operandi współczesnych społeczeństw winien ulec transformacji? Jak wyobrażamy sobie społeczeństwo globalne końca XXI wieku? Jak się przekonamy, będziemy tu mieli do czynienia z całym „zoo zaskakujących pojęć” (zob. Latour 2014: 11).

Reasumując, w książce będziemy szukać odpowiedzi na pytanie, na czym polega niezwykły dyskursywny i filozoficzny potencjał kate­gorii antropocenu oraz toczonych wokół tego pojęcia dyskusji. Jak bo­wiem uważam, idea antropocenu prowokuje do stawiania głębokich pytań filozoficznych, stanowiąc równocześnie wyjątkowe wyzwanie metodologiczne dla wielu dyscyplin. Inspiruje ona i zachęca do nieba­gatelnych dyskusji, których potrzebujemy. Rzecz jasna narracje doty­czące antropocenu mogą też wiązać się z jakimiś teoretycznymi ogra­niczeniami, blokując pewne rodzaje refleksji.

Jednak tak naprawdę nie o dyskurs tu chodzi. Z całą pewnością jest to jasne dla czytelniczek i czytelników już od pierwszych stron pra­cy. Mówimy zarazem o marazmie refleksji klimatycznej i środowis­kowej, jak i o marazmie epoki antropocenu. Bohaterowie i bohaterki prezentowanej tu narracji debatują bowiem o czymś dużo ważniej­szym – o samym marazmie i o czymś, co możemy nazwać szokującym zaniedbaniem klimatycznym i środowiskowym, a nie tylko o związa­nej z tymi problemami retoryce i terminach. Z tego powodu, chcąc nie chcąc, w książce pojawią się tony emocjonalne, a być może nawet alar­mistyczne. Wiele przewidywań nauk ścisłych dotyczących wytrącenia systemów planetarnych ze stanu dotychczasowej równowagi charakte­ryzującej holocen brzmi naprawdę niepokojąco. Nie sposób wyzbyć się zaangażowania, momentami natomiast zniechęcenia i niesmaku. Sami uczestnicy dyskusji o antropocenie często wyrażają bowiem zde­cydowane poglądy polityczne, jasno opowiadając się za określonymi wartościami, dając wyraz swej frustracji i rozczarowaniu. Tak czy ina­czej na wszystkich wskazanych wcześniej poziomach książka pokazu­je, że mamy dziś do czynienia z głęboką transformacją naszego myśle­nia na temat natury, klimatu, przyszłości cywilizacji, odpowiedzialności, a także człowieka.

W mojej ocenie w naszym kraju brakuje satysfakcjonującej, syste­matycznie prowadzonej refleksji na temat retoryki debat dotyczących antropocenu, która koncentrowałaby się wokół wyzwań pojęciowych związanych z tematyką granic planetarnych, katastrofy klimatycznej i utraty bioróżnorodności. Narracje utraty natury, sprawiedliwości środowiskowej, rekompensat klimatycznych czy klimatycznej korekty teorii społecznych i modeli ekonomicznych wciąż nie są dostatecznie znane. Niepożądane efekty retoryczne dyskursu inżynierii klimatu czy idei wspaniałego antropocenu nie są dyskutowane. Mam nadzieję, że niniejsze opracowanie wypełni tę lukę.

W rozprawie zdecydowanie przychylam się do tezy głoszącej po­trzebę propagowania krytycznych środowiskowych studiów nad na­uką i technologią (science and technology studies – emironmental, STSE) (Elshof 2010; Yearley 2005; por. Bińczyk, Derra 2014). Wpisują się one w transdyscyplinarny projekt tworzenia humanistyki środowi­skowej (Castree 2014b: 234; Adamson et al. 2015), o której piszę w roz­dziale szóstym. Jak sądzę, badania w nurcie STSE powinny być bar­dziej eksponowane w polskiej humanistyce. Humaniści oraz uczestnicy debaty publicznej w naszym kraju ciągle zbyt rzadko biorą pod uwagę to, że swoisty marazm polityki klimatycznej i refleksji środowiskowej wynikać może z dobrze opisanego w literaturze z obszaru studiów nad nauką i technologią (STS) zjawiska produkcji wątpliwości na zlecenie (kampanie dezinformacyjne, lobbing, wytwarzanie sceptycyzmu, pod­ważanie ekspertyz oraz konsensusu naukowego, retoryczne wspieranie mechanizmów wyparcia). Co więcej, badania STSE uświadamiają nam, że pytanie o polityczny status ekspertyzy naukowej, szczególnie w zakresie badań systemów planetarnych, nie przestaje być dziś aktu­alne. Jednym z ciekawych zadań dyscypliny STSE jest demaskowanie praktyk i strategii retorycznych denializmu oraz „zielonego mydlenia oczu”[13], będących ważnymi narzędziami propagandowymi przemysłu i polityki konserwatywnej początków XXI wieku.

Niejako skutkiem ubocznym rozprawy będzie stymulowanie dia­logu między następującymi dziedzinami badań wypowiadającymi się na temat antropocenu, granic planetarnych oraz katastrofy klimatycz­nej: filozofią i naukami o środowisku, studiami nad nauką oraz tech­nologią, historią środowiskową, geografią społeczną, klimatycznymi korektami teorii społecznych oraz kapitalizmu formułowanymi przez ekonomistów, a także socjologią środowiska i ryzyka. Mam wielką na­dzieję, że prezentowana książka dostarczy transdyscyplinarnego, moż­liwie spójnego teoretycznie słownika, który pozwoli na integrację dys­kusji klimatycznych epoki antropocenu. Bardzo ważnym, dodatkowym zamierzeniem badawczym pracy jest zlokalizowanie i krytyczna dys­kusja najbardziej bolesnych deficytów namysłu nad środowiskiem po­czątków XXI wieku.

Antropocen to wyjątkowa epoka, w której decyzje inwestycyjne mają zarazem wymiar geologiczny, polityczny i egzystencjalny, a go­spodarka globalna musi być ujmowana jako siła sprawcza kształtują­ca biosferę[14] (zob. Dalby 2016: 34). Czy w sferze publicznej w ogóle toczy się dyskusja o tym, że z uwagi na granice planetarne jeszcze w pierwszej połowie XXI wieku będziemy potrzebowali równocze­snych, głębokich zmian społecznych i ekonomicznych? Czy obywatele i obywatelki państw rozwiniętych rozumieją ciężar historycznej odpo­wiedzialności za zanieczyszczenia? Czy zdajemy sobie sprawę z tego, co naprawdę oznacza nieodwracalna i postępująca utrata bioróżno- rodności, z którą mamy do czynienia? Dlaczego antropocen określany jest jako epoka efektów domina, punktów przełomowych[15] i nieodwra­calnych strat? Czy zdajemy sobie sprawę z ekonomicznej potęgi akto­rów lobbujących przeciwko regulacjom środowiskowym? Z braku sy­metrii między koncernami paliwowymi, przemysłem motoryzacyjnym a organizacjami działającymi na rzecz ochrony środowiska? Czy wreszcie odbiorcy mediów masowych świadomi są tego, że jedyne wartościowe przekazy eksperckie w debatach dotyczących stanu i przyszłości środowiska to te, które cieszą się legitymizacją środowisk naukowych danej dyscypliny dzięki mechanizmom recenzyjnym peer review – anonimowego recenzowania w gronie specjalistów?

Moim dodatkowym celem jest lokalizacja granic wyobraźni środo­wiskowej uczestniczek i uczestników debaty na temat antropocenu. Z całą pewnością homo sapiens jako siła o znaczeniu geologicznym zaj­muje zupełnie inną pozycję egzystencjalną niż jakikolwiek inny gatunek. Mówimy tu o dalszym istnieniu ludzkości na Ziemi, stawiając zarazem pytanie o sam sens istnienia gatunku ludzkiego. Wymiar egzystencjalny znowuż odsyła nas do pytania o dopuszczalny zakres ludzkiej wolności. Do jakiego stopnia mamy prawo interweniować w funkcjonowanie li­tosfery, atmosfery oraz hydrosfery? Czy wolno nam dopuścić do klima­tycznej inżynierii człowieka[16] bądź do rozproszenia siarki w stratosferze jako planów awaryjnych na wypadek utrzymania się impasu w polityce klimatycznej? Jak powinniśmy przedstawiać zagrożenia antropocenu? Czy winniśmy zrywać z tradycyjnymi sposobami budowania narracji środowiskowych, których tak bardzo potrzebowaliśmy, a które mimo wszystko okazały się niewystarczające? Jak artykułować, jak urzeczy­wistnić marzenie dotyczące planetarnej odpowiedzialności? Jaka retory­ka jest w stanie mobilizować, a jaka utrwala bierność i bezradność? Są to pytania, na które będę szukać odpowiedzi w książce. Nie mogę jednak zagwarantować, że uda się je wszystkie odnaleźć.

 

[1] Antropocentryzm to taki sposób myślenia, który stawia w centrum człowieka, uprzy­wilejowując to, co ludzkie. Warto, jak sądzę, wyróżnić co najmniej cztery podstawowe rodzaje antropocentryzmu: poznawczy, ontologiczny, aksjologiczny i metodologiczny. Najmniej kontrowersyjny antropocentryzm poznawczy głosi, że nie możemy uniknąć interpretowania wszelkich zagadnień z ludzkiego punktu widzenia. Jesteśmy nie­uchronnie skazani na przyjmowanie perspektywy człowieka, zarówno podczas na­szych rozumowań, jak i dokonywania wyborów moralnych. Antropocentryzm ontologiczny (metafizyczny) to stanowisko, które przyznaje człowiekowi wyjątkową, uprzywilejowaną pozycję w hierarchii bytów. Przyjmuje się tutaj, że jedynie człowiek jest istotą rozumną, refleksyjną, samoświadomą i tylko człowiek jest podmiotem mo­ralnym. Antropocentryzm aksjologiczny dotyczy z kolei hierarchii wartości, prioryte­tów i celów, ku którym zmierzamy. W nieunikniony sposób oznacza on podporządko­wywanie polityki interesom ludzkim. Przetrwanie i dobrostan gatunku ludzkiego są w tej perspektywie celami nadrzędnymi, bezdyskusyjnymi. Wreszcie antropocentryzm metodologiczny w naukach humanistycznych i społecznych występuje w tych teoriach, które w spektrum swoich wyjaśnień i narracji koncentrują się na sprawczości i roli człowieka, ignorując wpływ i sprawczość czynników pozaludzkich.

[2] Zob. https://uk.sagepub.com/en-gb/eur/journal/anthropocene-review; http://www.jour nals.elsevier.com/anthropocene; https://www.elementascience.org/ (dostęp: 19.09.2016). Zob. też stronę internetową Uniwersytetu Stanforda, zawierającą publikacje dźwiękowe dotyczące tematyki antropocenu Generation Anthropocene, http://anthropocene. stanford.edu/ (dostęp: 19.09.2016), oraz Ted Radio Hour, Anthropocene, http://www. npr.org/programs/ted-radio-hour/494774287/anthropocene (dostęp: 10.10.2016). Ist­nieje również magazyn internetowy „Innovation in the Human Age. Anthropocene” (jest to przekształcone pismo „Conservation”), publikowany przez Future Earth, na­ukowe konsorcjum wspierające tworzenie realnych innowacji na rzecz zrównoważone­go rozwoju. Zob. http://www.anthropocenemagazine.org (dostęp: 23.05.2017).

[3] Stan na 26 września 2017 roku.

[4] Stan na 5 stycznia 2018 roku.

[5] Pojęcie „środowiska” jeszcze w XIX wieku było używane jako synonim kategorii „oto­czenia” i „tego, co na zewnątrz”. Naukowe użycie tego pojęcia upowszechnił w swych pracach Herbert Spencer. W latach siedemdziesiątych XX wieku, wraz z powstaniem Environmental Protection Agency w USA oraz programów ochrony środowiska ONZ, pojęcie to weszło do obiegu powszechnego. Już od XVIII wieku rozumiano środowisko jako zarazem coś niebezpiecznego, jak i znajdującego się w niebezpieczeństwie. Istnia­ła powszechna świadomość zanieczyszczeń sanitarnych, ryzyka związanego z oparami i dymem w przeludnionych miastach, rozwijał się namysł nad higieną i epidemiami (Fressoz 2015: 72-73).

[6] Odkrycie granic natury wiąże się rzecz jasna z jednym z naważniejszych wydarzeń lat siedemdziesiątych XX wieku, kiedy to dzięki publikacji raportu Klubu Rzymskiego (Meadows et al. 1973) rozpoczęła się dyskusja o granicach wzrostu. Ustalenia raportu przez długi czas bagatelizowano, podkreślając możliwość „obejścia” problemu kurczą­cych się zasobów planetarnych poprzez zastosowanie nieznanych jeszcze odkryć nauki i rozwiązań technologicznych.

[7] Niestety wykorzystywane tu pojęcie kryzysu planetarnego ma poważną wadę: nie do końca oddaje istotę problemów, z którymi zmaga się XXI wiek. Niesie ono ze sobą li­nearne skojarzenia: kryzys to przesilenie, trudna, dramatyczna sytuacja, po przezwy­ciężeniu której wszystko może powrócić do stanu normalności. Z uwagi na zjawiska nieodwracalnych strat i przekraczania krytycznych progów czy punktów przełomo­wych w antropocenie nie mamy „komfortu” kryzysu. Sytuacja jest dużo poważniejsza.

[8] W pracy odnoszę się do pojęć climate change denial oraz denialism, tłumacząc je za­zwyczaj jako „sceptycyzm wobec zmiany klimatycznej”. Jest to określenie, które przyję­ło się w polskiej literaturze przedmiotu. W wybranych miejscach piszę też jednak o „denializmie” – irracjonalnej postawie polegającej na ignorowaniu ustaleń nauki, odrzucaniu ich oraz zaprzeczaniu im.

[9] Podobne jest podejście amerykańskiej socjolożki środowiska Eileen Crist, skupia się ona jednak tylko na naturalistycznej narracji Crutzena i Steffena oraz refleksji dotyczą­cej tak zwanego dobrego antropocenu (Crist 2016).

[10] Francuski historyk Christophe Bonneuil wymienia na przykład następujące główne narracje zainspirowane ideą antropocenu: 1) naturalistyczną narrację przyrodoznaw- ców, 2) postnaturalistyczną narrację krytyki antropocentryzmu, 3) stanowiska ekoka- tastroficzne, 4) eko marksistowski dyskurs postulujący ideę kapitalocenu (Bonneuil 2015). Wszystkie uwzględniłam w prezentowanej tu książce (dyskutując dodatkowo ekomodernistyczną narrację dobrego antropocenu i retorykę geoinżynierii). Moja ich ocena i interpretacja różni się od ujęcia Bonneuila, jest też bardziej rozbudowana. Po­dając przykłady, francuski historyk często włącza do jednego typu narracji ujęcia w mej ocenie rozbieżne. Uznaje on na przykład stanowiska Latoura, Ulricha Becka, Anthonyego Giddensa i dyskurs dobrego antropocenu za elementy „wielkiej narracji postnaturalistycznej” (zob. Bonneuil 2015: 24-25).

[11] Pisząc o ujęciach czy dyskursach „naturalistycznych”, mam na myśli podejścia ugrun­towane na filozoficznej i metodologicznej tradycji empirycznego przyrodoznawstwa eksperymentalnego.

[12] Zaprojektowane w omawiany sposób analizy mogą być kojarzone z dwiema innymi dziedzinami badań: ekokrytyką (Clark 2015) oraz wspominaną już ekolingwistyką (Stibbe 2015). Nie wpisują się one jednak w pełni w żaden ze wspomnianych nurtów. Ekokrytyka (inaczej środowiskowa krytyka literacka) koncentruje się na badaniu rela­cji między literaturą a środowiskiem. Tematem namysłu jest tu percepcja dzikiej przy­rody oraz literackie sposoby wyrażania postaw człowieka wobec otoczenia naturalne­go. Z kolei rozwijająca się od lat dziewięćdziesiątych XX wieku ekolingwistyka podejmuje analizę roli języka w interakcjach człowieka z innymi gatunkami czy eko­systemami. Ekolingwistyka ujmuje człowieka jako element ekosystemów naturalnych. Stawia ona jednak interesujące również mnie pytanie o to, w jaki sposób artykułować problem zmiany klimatu czy sprawiedliwości klimatycznej.

[13] Ang. greenwashing, czyli zielone mydlenie oczu, ekościema lub też wyzielenianie się, polega na wprowadzaniu opinii publicznej w błąd poprzez nieuprawnione przedstawia­nie własnej działalności lub też produktów jako nieszkodliwych dla środowiska, wytwo­rzonych ekologicznie czy korzystnych z punktu widzenia polityki prośrodowiskowej.

[14]  Pojęcie biosfery wprowadził w 1875 roku austriacki geolog Eduard Suess, a następnie w latach trzydziestych XX wieku spopularyzował ukraiński geochemik Władimir Wiernadski. Odnosi się ono do zintegrowanej całości powiązań między oceanami, glebą, warunkami atmosferycznymi oraz tym, co żywe. Jak z tego wynika, biosfera obejmuje hydrosferę, litosferę oraz atmosferę.

[15] Ang. tipping points – punkty przełomowe (krytyczne) w klimatologii to momenty na­głego przejścia z jednego stabilnego stanu klimatu do drugiego. Chodzi o relatyw­nie małe zmiany, których skutki są dalekosiężne oraz nieodwracalne. Do tego pojęcia wrócę w dalszych partiach wywodu.

[16] Na temat inżynierii człowieka jako możliwej odpowiedzi na zagrożenie katastrofy klimatycznej piszę w rozdziale ósmym.

[/tab]
[tab title=”Ewa Bińczyk”]

Ewa Bińczyk

Dr hab. prof. UMK, kieruje Zakładem Filozofii Nauki w Instytucie Filozofii UMK. Zajmuje się współczesną filozofią nauki i techniki, studiami nad nauką i technologią, a także socjologią wiedzy naukowej. Jest autorką monografii: Socjologia wiedzy w Biblii (Nomos 2003), Obraz, który nas zniewala (Universitas 2007) i Technonauka w społeczeństwie ryzyka (UMK 2012). Współredaktorka książek Studia nad nauką oraz technologią (UMK 2014) i Horyzonty konstruktywizmu (UMK 2015), współautorka pracy Modeling Technoscience and Nanotechnology Assessment (Peter Lang 2014). Stypendystka Fundacji na rzecz Nauki Polskiej (2005), Fundacji Fulbrighta (2006-2007), laureatka stypendium tygodnika „Polityka” „Zostańcie z nami” (2010). W semestrze zimowym roku 2016 visiting scholar na Uniwersytecie Harvarda (Department of History of Science). Obecnie realizuje grant badawczy Narodowego Centrum Nauki Retoryka środowiskowa i marazm antropocenu.

[/tab]
[/tabs]

Andrzej Zykubek
Zapraszam na

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.