Głównego argumentu Richarda Dawkinsa nie da się utrzymać

Richard Dawkins jest chyba najbardziej po Darwinie znanym ewolucjonistą. Zasłużył sobie na to jako autor wielu książek sprzedanych w wielu językach świata łącznie w wielomilionowym nakładzie. Dawkins propaguje ewolucjonizm nie tylko na terenie biologii, ale także służy on mu do zbudowania ogólnej wizji świata, dostarcza sensu życia i informuje o miejscu człowieka w świecie. Napisałem kiedyś w recenzji jego najgłośniejszej książki, że „ewolucjonizm jest dla niego ideologią, quasi–religią, a on sam jest kimś w rodzaju arcykapłana tej niby–religii”. [1]

Dawkins przedstawia wiele argumentów na słuszność teorii ewolucji. Ale jeden z nich ceni najbardziej. W internecie znaleźć można 15–minutowy film pt. „Richard Dawkins Answers Reddit Questions” opublikowany przez Richard Dawkins Foundation for Reason & Science. W 8. minucie nagrania pada pytanie, jaki jego zdaniem fakt empiryczny najmocniej popiera teorię ewolucji ze wszystkich danych empirycznych używanych do poparcia tej teorii? [2] Zdaniem Dawkinsa tym argumentem są wyniki analiz filogenetycznych genów i pseudogenów występujących w różnych gatunkach. Wszystkie te analizy wg Dawkinsa są zbieżne, prowadzą do tego samego genetycznego drzewa rodowego. Jedyną alternatywą dla ewolucjonistycznego wyjaśnienia zbieżności niezależnie otrzymanych drzew genealogicznych jest stwórca–oszust, który celowo tak stworzyłby życie, by wyglądało ono,  jakby wyewoluowało.

Ten pogląd podtrzymuje wielu innych ewolucjonistów, np. Niles Eldredge:

„[…] głównym przewidywaniem teorii ewolucyjnej jest to, że istnieje pojedynczy zagnieżdżony wzorzec podobieństwa, wiążący wszystkie organizmy.” [3]

Niles Eldredge, “Do Gaps in the Fossil Record Disprove Descent with Modifications?”, Creation/Evolution 1981, Issue 4, s. 17-18 [17-19].

„Jest to wielkie przewidywanie ewolucji: że wzorce podobieństw w świecie organicznym są ułożone jako złożony zbiór chińskich pudełek tkwiących jedno w drugim. […] Ale nie to jest najważniejsze. Ważniejsze jest, by zobaczyć, że podstawowe pojęcie ewolucji ma fundamentalne konsekwencje, które muszą być prawdziwe, jeśli sama ta idea jest poprawna. Gdyby się nam nie udało znaleźć tego zagnieżdżonego wzorca podobieństw łączących wszystkie formy życia w znanych nam dziedzinach, to bylibyśmy zmuszeni jako uczeni przez reguły tej gry do odrzucenia samego pojęcia ewolucji. Ewolucjonizm przewiduje i dzięki temu jest na wskroś naukowy.”

Niles Eldredge, The Monkey Business: A Scientist Looks at Creationism, Washington Square Press 1982, s. 36-38.

Argument ten Dawkins przedstawił w jednej ze swoich książek:

„Dowody z porównania DNA (albo białek) mogą zostać wykorzystane – oczywiście zgodnie ze stanowiskiem ewolucyjnym – do rozstrzygania, które gatunki są ze sobą bliżej spokrewnione. Tym jednak, co czyni je naprawdę najpotężniejszym świadectwem prawdziwości ewolucji, jest fakt, że można odtworzyć genetyczne drzewo rodowe dla każdego z osobna i że taka procedura prowadzi do uzyskania takich samych rezultatów dla różnych genów. Co więcej, tak uzyskane drzewa rodowe z bardzo dużą dokładnością pokrywają się z autentycznym drzewem rodowym gatunków. Za każdym razem otrzymujemy obraz dokładnie taki, jak przewiduje teoria ewolucji, nie zaś cos, czego można by się spodziewać, gdyby postulowany przez kreacjonistów Projektant wybierał sobie z całego królestwa zwierząt („pożyczał”) co lepsze geny, żeby powkładać je do innych organizmów.”

Richard Dawkins, Najwspanialsze widowisko świata. Świadectwa ewolucji, Wydawnictwo CiS, Stare Groszki 2010, s. 393–394.

Jako uzasadnienie dla tego twierdzenia Dawkins odwołał się do badań nowozelandzkich genetyków kierowanych przez profesora Davida Penny’ego. [4] Penny wybrał pięć genów wystarczająco podobnych, by genetycy nadali im tę samą nazwę (gen hemoglobiny A, hemoglobiny B, fibrynopeptydu A i B oraz cytochromu C). Następnie porównano te geny u jedenastu gatunków ssaków: rezusa, owcy, konia, kangura, szczura, królika, psa, świni, człowieka, krowy i szympansa. Analiza każdego genu pokazuje, które gatunki są do siebie bardziej, a które mniej podobne. Można więc ustalić drzewo rodowe pokazujące odległość ewolucyjną wspomnianych gatunków. Teoretycznie – gdyby teoria ewolucja nie była prawdziwa – istniałaby możliwość, mówi Dawkins, że drzewa rodowe dla każdego z tych pięciu białek są zupełnie odmienne. „Zgodnie z kreacjonistycznym stanowiskiem nic się temu nie sprzeciwia. Penny i jego współpracownicy uzyskali jednak wynik zupełnie inny – zgodność miedzy wariantami dla pięciu białek była zadziwiająco wysoka” [5] spośród 34 milionów możliwych drzew. Dawkins zwraca uwagę, że właśnie tego należało się spodziewać, jeśli istniał proces ewolucji, w trakcie którego wyłoniło się wspomnianych jedenaście gatunków ssaków. W dodatku ustalone genetycznie drzewo rodowe doskonale, zdaniem Dawkinsa, pokrywa się z tym, co proponują zoologowie na podstawie analiz anatomicznych i paleontologicznych, a nie molekularnych.

Oddajmy ponownie głos Dawkinsowi:

„Informacje, jakich dostarcza nam porównanie różnych genów, są jednoznaczne, przekonujące i niepodważalne. To świadectwo ewolucji dobitniejsze nawet niż – i tak bardzo przekonujący – zapis kopalny: [6] wiemy, jak wygląda drzewo życia! […] Zgodność danych, jakich dostarczają nam różne geny, daje pewność, że [otrzymane drzewo rodowe] nie odzwierciedla chwilowego konsensu, jaki osiągnęły nauki biologiczne, ale rzeczywisty przyrodniczy fakt – ewolucję.”

Dawkins, Najwspanialsze widowisko świata…, s. 397.

Dawkins przekonuje więc, że każdy gen lub pseudogen w każdym żywym organizmie daje w zasadzie to samo drzewo filogenetyczne, co homologiczne geny w innych organizmach żywych. Richard Buggs, profesor biologii na Uniwersytecie Londyńskim, stwierdził jednak, że jest to nadmierne uproszczenie. [7] Gdyby to była prawda – pisze –  to budowanie takiego drzewa byłoby spacerkiem po parku. On sam zajmuje się ewolucją roślin i wie, jak trudne to zadanie. Bardzo często dane empiryczne właśnie nie pasują do siebie i aby je dopasować, uczeni odwołują się do rozmaitych dodatkowych zabiegów i hipotez jak poziomy transfer genów, niekompletne sortowanie linii rodowych, głęboka koalescencja, retencja ancestralnego polimorfizmu, polimorfizm transgatunkowy, introgresja i konwergencja molekularna. Stosowanie tych zabiegów jest raczej regułą niż wyjątkiem. Do uzgadniania drzew rodowych stosuje się powszechnie specjalne oprogramowania jak ASTRAL, [8] ASTRID [9] i BUCKy. [10]

Twierdzenia Dawkinsa są po prostu błędne, stwierdza Buggs, a ich propagowanie wśród laików jest krzywdzące dla tysięcy uczonych, którzy starają się nadać ewolucyjny sens dla wzajemnie niezgodnych opornych faktów. Czas – konkluduje prof. Buggs – by wycofać ten argument z repertuaru argumentów na rzecz teorii ewolucji.

Przypomnijmy, że zdaniem Dawkinsa jest to najmocniejszy argument na rzecz tej teorii.

Przypisy:

                [1] Kazimierz Jodkowski, Recenzja: Richard Dawkins, Ślepy zegarmistrz (Biblioteka Myśli Współczesnej, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1994), Roczniki Filozoficzne 1995, t. 43, z. 3, s. 211 [195–212].

                [2] https://youtu.be/vueDC69jRjE?t=522.

                [3] Eldredge uważa nawet, że Linneuszowska hierarchia gatunków jest „konieczną konsekwencją” ewolucjonizmu (por. Niles Eldredge, The Triumph of Evolution and the Failure of Creationism, W.H. Freeman 2000, s. 27).

                [4] David Penny, L.R. Foulds & M.D. Hendy, „Testing the theory of evolution by comparing phylogenetic trees constructed from five different protein sequences”, Nature 1982, vol. 297, s. 197–200, https://www.nature.com/articles/297197a0.

                [5] Dawkins, Najwspanialsze widowisko świata…, s. 396.

                [6] Paleontologowie mają jednak na ten temat inne zdanie: „Wyjątkowa rzadkość występowania form przejściowych w zapisie kopalnym stanowi cichy sekret paleontologów.” (Stephen Jay Gould, Niewczesny pogrzeb Darwina. Wybór esejów, Biblioteka Myśli Współczesnej, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1991, s. 185). Patrz też Kazimierz Jodkowski, „Zapis kopalny. O konflikcie faktów i teorii — rozważania metodologiczne”, Na Początku… 2003, nr 7-8 (170-171), s. 295-320.

                [7] Richard Buggs, „Obsolete Dawkinsian evidence for evolution”, Ecology & Evolution, https://tiny.pl/rkvhg, Published Mar 23, 2021.

                [8] S. Mirarab, R. Reaz, Md. S. Bayzid, T. Zimmermann, M.S. Swenson, T. Warnow, „ASTRAL: genome–scale coalescent–based species tree estimation”, Bioinformatics 1 September 2014, vol. 30, issue 17, s. i541–i548, https://academic.oup.com/bioinformatics/article/30/17/i541/200803.

                [9] Pranjal Vachaspati & Tandy Warnow, „ASTRID: Accurate Species TRees from Internode Distances”, BMC Genomics 02 October 2015, https://bmcgenomics.biomedcentral.com/articles/10.1186/1471-2164-16-S10-S3.

                [10] Bret R. Larget, Satish K. Kotha, Colin N. Dewey, Cécile Ané, „BUCKy: Gene tree/species tree reconciliation with Bayesian concordance analysis”, Bioinformatics 15 November 2010, vol. 26, issue 22, s. 2910–2911, https://academic.oup.com/bioinformatics/article/26/22/2910/227750.

Kazimierz Jodkowski
Latest posts by Kazimierz Jodkowski (see all)

8 komentarzy do „Głównego argumentu Richarda Dawkinsa nie da się utrzymać

  1. Po pierwsze, kontrargument Buggsa, tak jak tu został przedstawiony, wydaje się sprowadzać się do spostrzeżenia, że układanie drzewa filogenetycznego WYMAGA PRACY. Faktycznie, to coś zupełnie nadzwyczajnego w badaniach naukowych ; )
    Po drugie, jeśli zgodzić się, że w nauce nie obowiązuje jaskiniowy falsyfikacjonizm, lecz każdą hipotezę ocenia się w konfrontacji z hipotezą konkurencyjną, to fakt, iż realnie obecne w przyrodzie drzewo filogenetyczne nie jest doskonałe, bez wątpienia lepiej zgadza się z wyjaśnieniem ewolucyjnym, niż z hipotezą Projektanta.
    Jako niespecjalista nie zamierzam się angażować w sprawdzenie, czy kontrargument Huggsa został tu użyty zgodnie z intencją autora, czy też nadużyty, pozostawiając to specjalistom. Tak czy inaczej, jego użycie przeciwko ewolucjonizmowi w konfrontacji z hipotezą Projektanta wydaje się zabiegiem dość filuternym.

    1. 1. Rekonstrukcja drzewa filogenetycznego wymaga, jak słusznie zauważyłeś, pracy, ale – czego już nie zauważyłeś – pracy szczególnego rodzaju. Napisałem o tym w tekście: „Bardzo często dane empiryczne właśnie nie pasują do siebie i aby je dopasować, uczeni odwołują się do rozmaitych dodatkowych zabiegów i hipotez jak poziomy transfer genów, niekompletne sortowanie linii rodowych, głęboka koalescencja, retencja ancestralnego polimorfizmu, polimorfizm transgatunkowy, introgresja i konwergencja molekularna. Stosowanie tych zabiegów jest raczej regułą niż wyjątkiem.” Czyli ta praca polega na dopasowywaniu zebranych faktów do teorii, co wymaga m.in. uznawania za błędne tych faktów, ktore do teorii nie pasują. Dla filozofa nauki właściwie nie jest to żadna rewelacja, bo wiadomo, że badania empiryczne prowadzone są zawsze w świetle jakichś przekonań teoretycznych. Ale Dawkins tak się wypowiadał, jakby to same fakty wskazywały na teorię ewolucji. One na nią wskazują, ale po odpowiedniej obrobce sugerowanej przez teorię.

      2. W tekście nie mówiłem o projektancie (z małej czy dużej litery). Podważałem jedynie naiwny empiryzm Dawkinsa nadal bardzo popularny wśród samych przyrodników.

      1. Ad 1) Nie pojmuję, dlaczego dopasowywanie faktów do teorii (czy też, jak to się zwykle określa, teorii do faktów) miałoby WYMAGAĆ uznania za błędne (?) faktów nie pasujących do teorii. Przecież dopasowuje się je do teorii po to właśnie, by do niej pasowały. Wiadomo, że robi się to przez odpowiedni dobór hipotez pomocniczych, bez których konfrontacja teorii z faktami zazwyczaj jest niemożliwa. Hipotez, czyli domysłów, – a nie założeń.
        Nie czuję się kompetentny oceniać, czy Dawkins jest naiwnym indukcjonistą. Byłby to jednak zarzut na tyle poważny, by mógł pozostać gołosłowny.

        Ad 2) Jeśli zgodzić się, że alternatywą dla naiwnego indukcjonizmu nie może być jaskiniowy falsyfikacjonizm, to kontekstem dla krytyki teorii jest zawsze teoria alternatywna. Powstrzymanie się od jej wskazania nie jest niczym więcej, niż unikiem.

        1. Nie pisałem, że Dawkins jest naiwnym indukcjonistą. Pisalem, że prezentuje naiwny empiryzm. W tekście zacytowalem jego słowa: „Informacje, jakich dostarcza nam porównanie różnych genów, są jednoznaczne, przekonujące i niepodważalne. […] Zgodność danych, jakich dostarczają nam różne geny, daje pewność […}”. Takie slowa wprowadzają czytelnika w błąd, bo w rzeczywistości by otrzymać zgodność faktów z teorią, należy te fakty odpowiednio spreparować (zniekształcić, a niektóre nawet zignorować) przy pomocy dodatkowych hipotez i skomplikowanych technik. A ponieważ masz tendencję do błędnego odczytywania moich intencji (być może z mojej winy), to jeszcze raz podkreślę, że tego preparowania nie potępiam. Taka jest natura nauki, że gdy fakty okazują się niezgodne z obowiązującą teorią, to pierwszą reakcją uczonych jest takie ich spreparowanie, by pasowały, a jak się to nie udaje, to w najlepszym przypadku odklada się je na bok w nadziei późniejszego znalezienia rozwiązania, jeśli nie uznaje się je po prostu za błędne. Potępiam (za Buggsem) jedynie nieprawdziwy, bo zbyt upraszczający sprawę opis praktyki uczonych, jaki znajdujemy u Dawkinsa.

  2. Nie wiem, w czym miałby się wyrażać naiwny empiryzm, jeśli nie w naiwnym indukcjonizmie, a ściślej: tym jego składniku, w którym wyraża się jego naiwność, a mianowicie w przekonaniu, że teorię można wyprowadzić z doświadczenia. Indukcjonizm nienaiwny musi być zgodny z odkryciem, że w nauce stosuje się metodę hipotetyczno-dedukcyjną i wnioskowanie do najlepszego wyjaśnienia.
    Z samych przytoczonych wyżej cytatów jednoznacznie wynika, że argument Dawkinsa nie jest tak po prostu argumentem na rzecz teorii ewolucji, lecz argumentem na jej korzyść w konfrontacji z kreacjonizmem. Pomijanie tego kontekstu jest nierzetelnym zabiegiem retorycznym.
    Z tego, że w jego przedstawieniu Dawkins dopuszcza się uproszczeń, pomijając różne niuanse, nie wynika jeszcze, iż argument w roli określonej jak wyżej jest bezwartościowy, lecz należałoby dopiero wykazać, że owe niuanse podważają jego istotę. Wniosek Buggsa wydaje się więc w najlepszym razie przedwczesny.
    Odtworzenie drzewa filogenetycznego wymaga pracy, gdyż powstało ono w wyniku procesu twórczego, a zatem z istoty nieprzewidywalnego, w którym istotną rolę odgrywają rozstrzygnięcia z logicznego punktu widzenia przypadkowe. Wysuwanie różnych hipotez pozwalających je zrekonstruować w zgodzie ze znanymi faktami jest więc naturalne. Nawet w odkładaniu niektórych faktów „do szuflady” w nadziei uzgodnienia ich z teorią w przyszłości nie ma nic zasadniczo nagannego. Argumentem przeciwko hipotezie bronionej w ten sposób przed falsyfikacją mógłby być dopiero brak postępu w takich uzgodnieniach, prowadzący do nawarstwiana się takich „anomalii”, przy wyraźnej przewadze pod tym względem hipotezy alternatywnej.

    1. 1. Naiwny empiryzm Dawkinsa, jaki miałem na myśli, wyraża się nie w przekonaniu, że teorie naukowe są indukcyjnym uogólnieniem danych empirycznych, ale w jego słowach, które cytowałem raz w głównym tekście oraz drugi raz w dyskusji z Tobą: „Informacje, jakich dostarcza nam porównanie różnych genów, są jednoznaczne, przekonujące i niepodważalne. […] Zgodność danych, jakich dostarczają nam różne geny, daje pewność […]”. Streszczając te słowa jeszcze bardziej: Dawkins uważa, że dane empiryczne (przynajmniej te, do których się odnosi w swoim argumencie na rzecz teorii ewolucji) są jednoznaczne i pewne, pewny jest też wniosek, jaki z nich wyprowadza. W rzeczywistości dane empiryczne nie są ani jednoznaczne (Buggs pisze, że często są wzajemnie niezgodne), ani pewne (czego w polemice z tak wytrawnym filozofem nauki, jak Ty, nie muszę uzasadniać). A skoro tak, to i wyprowadzany wniosek o słuszności teorii ewolucji również nie jest pewny. Nawet gdyby fakty były, jak chce Dawkins, jednoznaczne i pewne, to nadal ten wniosek nie byłby pewny, gdyż – jak wiemy – z każdym skończonym zbiorem faktów zgodnych jest wiele (teoretycznie: nieskończenie wiele) różnych teorii.
      Dawkins powinien pisać, że fakty uzyskane po skomplikowanej obróbce, w której zakłada się prawdziwość teorii ewolucji (Lakatosowe twarde jądro programu badawczego), bardziej uprawdopodobniają przekonanie o ewolucyjnym pochodzeniu analizowanych genów niż jakieś nieewolucyjne koncepcje alternatywne.

      2. Odrębnym zagadnieniem jest, dlaczego Dawkins tak bardzo zniekształca faktyczny proces dochodzenia do twierdzeń naukowych. Stawiam hipotezę, że powód znajduje się poza nauką. Jak wiadomo, Dawkins jest czołowym propagatorem tzw. Nowego Ateizmu i stara się odwołując się do nauki obalić przekonania kreacjonistyczne. Dzięki temu, że przypisał faktom empirycznym jednoznaczność i pewność, jest w stanie powiedzieć, że 

      „[nauczanie o stwarzaniu] na lekcjach biologii ma mniej więcej tyle samo sensu, co domaganie sie, aby na lekcjach astronomii odpowiednią liczbę godzin poświęcić na wykładanie, że ziemia jest płaska. Równie dobrze można by żądać, jak ktoś powiedział, żeby na lekcjach wychowania seksualnego przez taką samą ilość czasu uczyć teorii o bocianach. Śmiało można przyjąć, że gdy spotkasz kogoś, kto nie wierzy w ewolucję, to masz do czynienia z człowiekiem niewykształconym, tępym lub pomylonym (bądź też złośliwym, ale tego wolę nie brać pod uwagę).”
      Richard Dawkins, „Put your money on evolution” (review: Maitland Edey, Donald Johanson, Blueprints), New York Times Book Review April 9, 1989, section VII, s. 35 [34–35].

      Tylko naiwny empiryzm – wiara w jednoznaczne i pewne fakty empiryczne – pozwala mu tak pryncypialnie potraktować tych, którzy wątpią w ewolucję. Zwłaszcza, że ewolucjonizm nie jest pojęciem jednoznacznym. Badania, o których wspominał, dotyczą wspólnoty pochodzenia, powiązań całego świata ożywionego przez związek typu „przodek–potomek”. Wspólnota pochodzenia nie wyklucza jednak przynajmniej okazyjnych interwencji nadprzyrodzonych. Tak pojmują boskie stworzenie niektórzy teiści ewolucyjni, a nawet niektórzy kreacjoniści (tzw. kreacjoniści progresywni). Dawkins jednak broni mocniejszego rozumienia ewolucjonizmu niż tylko wspólnoty pochodzenia– ewolucjonizmu naturalistycznego pochodzącego jeszcze od Darwina, wg którego wszystkie ewolucyjne przeobrażenia zachodziły wyłącznie pod wpływem czynników ze świata przyrody. Badania Penny’ego wspierają jednak tylko to słabsze rozumienie ewolucjonizmu. Dawkins zniekształca nie tylko praktykę naukowa, ale też i poglądy przeciwników. Walczy tylko z najbardziej skrajną odmianą kreacjonizmu, wg której Bóg każdy podstawowy rodzaj życia stwarzał od nowa, niezależnie od innych.

      3. Nie zrozumiałem tego, że argument Buggsa jest nadużyciem („nierzetelnym zabiegiem retorycznym”), jeśli nie uwzględni się, że Dawkins polemizował z kreacjonizmem i nie przedstawiał tylko argumentu na rzecz teorii ewolucji. Bo wygląda to tak, jakbyś od polemik z kreacjonizmem wymagał mniejszej rzetelności niż od samych argumentów na rzecz ewolucjonizmu. Kreacjonizm jest już takim złem, że byle jakie argumenty przeciwko niemu będą dobre? Moim zdaniem standardy rzetelności argumentacji w obu przypadkach powinny być identyczne. Nie byłoby problemu, gdy Dawkins napisał, że posiadane fakty mocniej przemawiają na rzecz wspólnoty pochodzenia niż przeciwko niej. Tylko, że jemu – jak przypuszczam – bardziej zależy na efekcie propagandowym w walce z religią niż na prawdziwym opisie stanu rzeczy. Dlatego z jednej strony wzmacnia niezasadnie swoje stanowisko jako oparte na jednoznacznych i pewnych faktach, a z drugiej – niesłusznie teistycznych przeciwników utożsamia z marginalną w rzeczywistości grupą tzw. kreacjonistów typu fiat.

      1. Myślę, że zgodzimy się co do następujących ustaleń:
        – Dawkins jest nie tylko obrońcą ewolucjonizmu, ale też wojującym ateistą.
        – Czym innym jest sam argument Dawkinsa na rzecz teorii ewolucji, a czym innym jego użycie (a właściwie nadużycie) tego argumentu na rzecz ateizmu.
        – Jeśli ten argument uderza w kreacjonizm, to tylko w jego formy mające w założeniu stanowić alternatywę dla ewolucjonizmu na gruncie nauki.
        – Nie istnieje nieewolucjonistyczne wyjaśnienie faktów, do których nawiązuje argument, lepsze, ani nawet równorzędne wyjaśnieniu ewolucjonistycznemu.
        – Tymczasem w świetle przytoczonych cytatów Buggs twierdzi, że argument nadaje się do kosza jako argument na rzecz ewolucjonizmu na gruncie nauki – a nie tylko jako argument w sporach światopoglądowych.

        Naiwnego indukcjonizmu nie rozumiem w sensie indukcji prostej, tj. niekoniecznie wiązałbym go z założeniem, że teorie są (zawsze) uogólnieniami danych empirycznych, co jest zabobonem w sensie Bocheńskiego, lecz jedynie z założeniem, że z tych danych jednoznacznie wynikają. Jeśli zgodziłbym się z tezą, iż dane empiryczne są niejednoznaczne, to jedynie w tym sensie, że mogą być różnie interpretowane. Z tezą zaś, iż są one niepewne, mógłbym się zgodzić tylko w tym sensie, że nigdy nie można mieć pewności, iż badacz nie popełnił przy obserwacji żadnego błędu, ani nie utożsamił pochopnie samej danej empirycznej z jedną z jej możliwych interpretacji. Dlatego naiwny empiryzm skłonny jestem utożsamiać z rozumianym jak wyżej naiwnym indukcjonizmem, ale nie zamierzam o to kopii kruszyć. Wcześniej przytaczane cytaty w zasadzie można potraktować jako wyraz naiwnego indukcjonizmu, choć zasada życzliwości sugeruje raczej potraktowanie ich jako retorycznej przesady w kontekście publicystycznym. Natomiast cytat przytoczony teraz nie poddaje się takiej interpretacji, gdyż zdaje jedynie sprawę z faktu, że kreacjonistyczne wyjaśnienia danych paleontologicznych nie stanowią poważnej alternatywy dla wyjaśnień ewolucyjnych, więc nie powinny na równi z nimi być przedmiotem nauczania w szkole.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.