Katastrofy przyrodnicze w geologicznej skali czasu zdarzają się stosunkowo często, ale w perspektywie historycznej są zjawiskami rzadkimi i mocno ogniskującymi uwagę opinii publicznej. We współczesnej historii wydarzenie znane jako katastrofa tunguska nie ma precedensu. Szacuje się, że siła wybuchu była porównywalna do eksplozji bomby wodorowej, co odpowiada ponad tysiącu bomb zrzuconych na Hiroszimę. W wyniku eksplozji zniszczeniu uległo ponad 80 mln. drzew na obszarze ponad 2 tys. kilometrów kwadratowych, spaliły się całe stada reniferów i tylko dlatego, że teren ten był wyjątkowo słabo zaludniony ludzie ucierpieli w niewielkim stopniu.
Wiedza na temat skali zniszczeń została jednak zdobyta dopiero dwadzieścia lat po samym wydarzeniu. Wówczas też uświadomiono sobie globalne zagrożenie jakie stanowią tego typu katastrofy. Warto jednak zauważyć, że Michaił Usow – rosyjski geolog – już w 1916 roku na kanwie dyskusji nad naturą Krateru Barringera próbował ustalić związek przyczynowy między globalnymi katastrofami na Ziemi i czynnikami kosmicznymi.
Chociaż od zdarzenia tunguskiego minęło do dzisiejszego dnia równo 111 lat można jednak zadać pytanie: czy poprawny jest prosty rachunek: 2019-1908 = 111?
Relacje naocznych świadków
Co jednak wydarzyło się 30 czerwca (17 czerwca według obowiązującego wówczas w Rosji kalendarza) 1908 roku w środkowej Syberii? Pierwsze relacje prasowe z tego wydarzenia pojawiły się dopiero drugiego lipca w gazecie (dziennik ,,Sybir”) wychodzącej w Irkucku. Można było tam przeczytać, że ,,W dniu 17 czerwca (st. stylu) rano po godzinie ósmej zaobserwowano tu jakieś niezwykłe zjawisko przyrody. W osiedlu Nowo-Karelińskim chłopi ujrzeli na północnym zachodzie dość wysoko ponad widnokręgiem jakieś niezwykłe jasno świecące (trudno było patrzeć) białoniebieskawym światłem ciało lecące w przeciągu dziesięciu minut z góry w dół. Miało ono kształt ,,rury”, czyli cylindryczny. Niebo było bez obłoków […]. Po zbliżeniu do ziemi (lasu) błyszczące ciało jak gdyby rozpłynęło się, a na jego miejscu utworzył się wielki kłąb dymu i rozległ się głośny huk, jak gdyby pochodzący od spadania wielkich kamieni lub kanonady armatniej”. (cyt. za E. Krinow, Meteoryty olbrzymy, s. 26). Dodajmy, że wybuchy były tak głośne, że słychać je było na obszarze o promieniu ok. 1000 km.
Relacje świadków już w dniu katastrofy były jednak na tyle rozbieżne, że gazeta ,,Gołos Tomska” wysłała swojego korespondenta do położonego (jak dzisiaj to wiemy) 635 kilometrów od miejsca wybuchu miasta Kańsk. Zadaniem korespondenta było sprawdzenie wiarygodności opinii o upadku wielkiego meteorytu. Według opinii korespondenta ,,wszystkie barwne opowieści związane z upadkiem meteorytu przypisać należy nazbyt wybujałej imaginacji ludzi […] nie ma jednak wątpliwości co do tego, iż nastąpił upadek jakiegoś meteorytu, […] wątpliwe jednak by był on szczególnie wielki”. (cyt. za S. Verma, Tunguska kula ognista, s. 15)
Lokalne gazety zatem przesądziły, że w środkowej Syberii spadł meteoryt, ale informacja ta nie wydostała się poza Rosję! Zdumiewające jest to, że w epoce telegrafów i wielkonakładowej prasy informacja o zdarzeniu w syberyjskiej tajdze nie przebiła się do gazet w środkowej i zachodniej Europie. Zdarzenia tego nie odnotowały także gazety amerykańskie
Jasne noce w Europie
Jednakże noc z 30 czerwca na 1 lipca (a także kilka kolejnych nocy) była bardzo osobliwa. Noc była tak jasna, że można było czytać gazety i robić zdjęcia i nikt nie wiedział dlaczego?
,,Najbardziej na Zachód wysuniętym punktem, gdzie sfotografowano świecenie nocnego nieba 30 czerwca 1908 roku, było Greenwich (Anglia). […] Pismo ,,Nature” donosiło w relacjach angielskich obserwatorów, że zjawisko widoczne było na całym terytorium Zjednoczonego Królestwa. Niektórzy brali to świecenie za zorzę polarną, jednakże badania spektroskopowe wykluczyły taką naturę świecenia”. (cyt. za M. Żbik, Tropem tunguskiej katastrofy, s. 41-42)
Zapisy sejsmografów i pierwsze hipotezy
Interesujące jest to, że jasne noce były obserwowane również w europejskiej części Rosji. Zjawisko to nie występowało tylko w rejonach, gdzie można było obserwować spadający bolid. Jednakże rosyjskie gazety informowały o jasnych nocach i świetlistych srebrzystych obłokach, ale nie łączyły tych informacji z doniesieniami o spadku meteorytu. Na Syberii słyszano huk i widziano jasny bolid a w Europie były jasne noce, ale wydarzenia te połączone zostały dopiero ponad dwadzieścia lat później! Fakt ten wydaje się tym bardziej dziwny, że zdarzenie w środkowej Syberii odnotowały stacje sejsmograficzne na całym świecie, ale zapisy sejsmografów zostały zinterpretowane jako skutek lokalnego trzęsienia Ziemi.
W dyskusji nad przyczynami jasnych nocy wysuwano szereg hipotez. Dawid Swiatski rosyjski astronom i meteorolog, ale interesujący się także historią astralnej mitologii już w 1908 roku pytał czy świecenie atmosfery nie było efektem przejścia Ziemi przez obłok pyłu kosmicznego. Uczony ten poszukiwał także analogii pomiędzy bolidem z 1908 roku i podobnymi zjawiskami w dawnej przeszłości (Святский Д. Сходные черты в метеорных явлениях 1908 г. на Тунгуске и XIII в. близ Великого Устюга, ,,Мироведение” 17, 1928).
КиберЛенинка: https://cyberleninka.ru/article/n/chudo-kak-istoricheskiy-fakt-k-postanovke-voprosa
Duński uczony Kool, nic nie wiedząc o katastrofie w syberyjskiej tajdze, pisał: ,,[…] dobrze byłoby dowiedzieć się, czy nie pojawił się ostatnimi czasy w Danii, czy gdzieś indziej wielkich rozmiarów meteoryt?” (cyt. za M. Żbik, Tropem tunguskiej katastrofy, s. 47)
Zaburzenia pola magnetycznego Ziemi i inne anomalie
Były jednak inne zjawiska, które również zostały odnotowane przez niezależne obserwatoria, ale nie zostały powiązane w jedną całość. W położonym prawie tysiąc kilometrów na południe od miejsca katastrofy Irkuckim Obserwatorium Magnetycznym i Meteorologicznym zostały zaobserwowane zaburzenia pola magnetycznego Ziemi.
Burza magnetyczna trwała ponad cztery godziny i była tak silna, że magnetometry wskazywały w miejscu zdarzenia kolejny biegun magnetyczny.
Anomalne wyniki przyniosły także obserwacje polaryzacji światła dziennego przeprowadzone przez Bucha 1 lipca w Arnsbergu, chociaż zmiana polaryzacji światła dziennego mogła zacząć się jeszcze przed pojawieniem się bolidu. Wyniki tych obserwacji były interpretowane jako obecność znacznych ilości pyłów w górnych warstwach atmosfery.
Niezależnie, w połowie lipca 1908 r., dwa obserwatoria astronomiczne w Stanach Zjednoczonych (Smithsonian Astrophysical Observatory i Mount Wilson Observatory) odnotowały wydatne zmniejszenie się przejrzystości powietrza. Narzucała się analogia z wybuchem wulkanu, ale takiego zdarzenia w owym czasie nie odnotowano.
Zapisy mikrobarografów
Były jednak jeszcze inne anomalie, które zostały zauważone bezpośrednio po zarejestrowanych wstrząsach sejsmicznych. Anomalne zjawiska zarejestrowały mikrobarografy w Anglii.
,,Naukowcy podczas dublińskiego spotkania British Association for the Advancement of Science we wrześniu 1908 roku nie wiedzieli jeszcze, że mikrobarograf wynaleziony w roku 1903 przez dwóch wybitnych członków stowarzyszenia, W.N. Shawa (później sir Napiera Shawa) oraz W.H. Dinesa, odnotował zaburzenia spowodowane eksplozją tunguską. Mikrobarograf jest urządzeniem, które automatycznie zapisuje gwałtowne niewielkie zmiany ciśnienia atmosferycznego, nie notując jednocześnie jego zwykłych wahań wskazywanych przez barometry. Podczas dyskusji Shaw przedstawił interesujący przykład ruchu falowego w atmosferze, a mianowicie sześć wykresów z mikrobarografów umieszczonych w różnych miejscach w Anglii, datowanych na 30 czerwca 1908 roku mniej więcej na godzinę 5.14 GMT (czyli pięć godzin po tunguskim wybuchu). Każdy zapis pokazywał serię fal powietrza występujących w ciągu mniej więcej jednej godziny. Na każdym z nich widoczne były cztery wyraźne szczyty, tak jakby w tym czasie nastąpiły cztery zaburzenia w ziemskiej atmosferze. Shaw odnotował, że trwały około kwadransa, a następnie były „gwałtownie przerwane przez nagłe, lecz niezbyt intensywne zaburzenie”. Naukowcy podczas obrad wyrazili pogląd, że to dziwaczne zjawisko należy przypisać występowaniu jakichś znacznych zakłóceń atmosferycznych w nieznanej części świata”. (cyt. za S. Verma, Tunguska kula ognista, s. 13)
Zjawisko skokowych zmian ciśnienia atmosferycznego zanotowano także w Rosji, ale ustalił to dopiero w latach trzydziestych radziecki astronom i specjalista w zakresie meteorytyki Igor Astapowicz (1908–1974). Na podstawie tych zapisów trafnie wyliczył nawet moment katastrofy (E. Krinow, Meteoryty olbrzymy, s. 32).
Inspiracje naukowe Kulika
Wszystkie te obserwacje pozostały jednak aż do początku lat dwudziestych ubiegłego wieku izolowanymi fenomenami i nigdy nie powstałoby pojęcie katastrofy tunguskiej gdyby nie wysiłki Leonida Kulika (1883-1942). W tym czasie funkcjonowało tylko pojęcie meteorytu filimonowskiego (lub Wielkiego Meteorytu Syberyjskiego). Nazwa ta wzięła się stąd, że niezwykłe zjawisko było obserwowane na stacji kolei transsyberyjskiej Filimonowo. Taka informacja była też zawarta w kalendarzu Petersburskiego Wydawnictwa ,,Otto Kirchner” z 1910 roku. Na rewersie kartki z datą 17 (30) czerwca była zapisana wiadomość, że tego dnia w 1908 roku ,,[…] w pobliżu Kańska, niedaleko stacji Filimonowo, spadł gigantycznych rozmiarów meteoryt. Był on widziany przez pasażerów przejeżdżającego pociągu”. (cyt. za M. Żbik, Tropem tunguskiej katastrofy, s. 49)
Na rewersie tej kartki z kalendarza był jednak bardziej sugestywny opis niż podaje to Marek Żbik. ,,Około ósmej rano w czerwcu 1908 roku miał podobno w Tomsku spaść ogromny meteoryt, kilkadziesiąt sążni [1 sążeń = 2,314 metra] od linii kolejowej w pobliżu rozjazdu w Filimonowie, nie więcej jak 11 wiorst [1 wiorsta = 1067 metrów] od Kańska. Upadkowi towarzyszyły przerażający ryk i ogłuszający huk, który słyszany był w promieniu ponad 40 wiorst. Pasażerowie pociągu zbliżającego się do rozjazdu zdumieni byli niezwykłym hałasem. Maszynista zatrzymał pociąg i pasażerowie wysypali się z wagonów, by obejrzeć meteoryt, nie mogli jednak podejść do niego zbyt blisko, ponieważ był rozgrzany do czerwoności. Później, kiedy nieco ostygł, badało go wielu pracowników i inżynierów kolejowych, przypuszczalnie kopali wokół niego. Według opowiadań tych ludzi meteoryt był niemal całkowicie zagrzebany w ziemi, wystawał ponad nią tylko jego wierzchołek. Był to kamienny blok o kolorze zbliżonym do bieli i objętości co najmniej sześciu sążni sześciennych”. (cyt. za S. Verma, Tunguska kula ognista, s. 27)
Wszystkie informacje z tego opisu, poza przybliżonym czasem zajścia zdarzenia, okazały się fałszywe, ale były one nieustającą inspiracją dla poszukiwań Leonida Kulika.
Pół wieku po wydarzeniu zwanym dzisiaj katastrofą tunguską poczta byłego ZSRR wydała znaczek z podobizną uczonego, który najwięcej zrobił dla wyjaśnienia niezwykłego zjawiska.
Kulik dowiedział się o sprawie meteorytu filimonowskiego właśnie z kartki kalendarza wydawnictwa Kirchnera przekazanej mu przed odjazdem na pierwszą wyprawę meteorytową w 1921 roku przez Dawida Swiatskiego. Wyprawa ta nie miała na celu zbadania fenomenu tego szczególnego bolidu, ale była standardową ekspedycją badawczą poświęconą poszukiwaniu meteorytów. To jednak w czasie tej ekspedycji a dokładnie na samym jej początku pojawił się problem Wielkiego Meteorytu Syberyjskiego. Szczegóły tego wydarzenia, na podstawie sprawozdania Kulika, przedstawiła Jadwiga Biała:
Jeszcze przed wyjazdem, w marcu 1921 roku, D. O. Swiatski przekazał Kulikowi karteczkę ze zdzieranego kalendarza z dwóch tygodni czerwca (2-15) 1910 roku. Na odwrotnej stronie była krótka notatka o upadku na Syberii wielkiego meteorytu w roku 1908. Jak wspominał Kulik, Swiatski, wręczając mu kartkę, powiedział: „Nie ma dymu bez ognia”. Chyba obaj nie przypuszczali, jak doniosłą rolę w życiu Kulika odegra ta nietypowa kartka.
J. Biała, Badacz katastrofy tunguskiej – Leonid Aleksjewicz Kulik, ,,Urania” 4 (2000), s. 151.
Wyprawa meteorytowa Kulika i raport Wozniesienskiego
Wyprawa meteorytowa Kulika przyniosła tylko relacje niektórych świadków zjawiska bolidu syberyjskiego, ale zwróciła także uwagę na to niezwykłe zdarzenie rosyjskich uczonych.
Аркадий Викторович Вознесенский (1864-1936)
,,A. W. Wozniesienski, który w roku 1908 był dyrektorem irkuckiego Obserwatorium Magnetycznego i Meteorologicznego, w sierpniu 1925 roku opublikował w czasopiśmie „Mirowiedienije” raport, w którym stwierdził, że odnotowane przez jego obserwatorium 30 czerwca 1908 roku fale sejsmiczne i powietrzne wywołane były uderzeniem wielkiego meteorytu. Według niego fale powietrzne spowodował „wybuch meteorytu na wysokości około 30 kilometrów nad powierzchnią ziemi”. W swoim raporcie Wozniesienski słusznie zwrócił również uwagę na fakt, że sejsmograficzny zapis upadku meteorytu dokonany w jego obserwatorium jest pierwszym takim zapisem w historii nauki”. (cyt. za S. Verma, Tunguska kula ognista s. 28)
W swoim artykule ( А.В. Вознесенский, Падение метеорита 30 июня 1908 г. в верховьях р. Катанги, ,,Мироведение”, 14 (1925), 25-28) opublikował także relacje naocznych świadków, ale przede wszystkim określił na podstawie wskazań instrumentów miejsce spadku meteorytu i dokładny czas zajścia wydarzenia.
Z tych wyliczeń wynikało, że uderzenie nastąpiło 30 (17) czerwca o godz. 7 min. 17 s. 11 czasu lokalnego w górnych partiach jednego z dopływów rzeki Chantagi. Dlatego też hipotetyczny meteoryt nazywa w swoim artykule ,,meteorytem chantangańskim”.
Doniesienia o katastrofie tunguskiej Obruczewa i Susłowa
Doniesienia na temat upadku wielkiego meteorytu w środkowej Syberii przysłali także inni uczeni. ,,W tym samym wydaniu „Mirowiedienia” zaraz po artykule Wozniesienskiego wydrukowana była krótka notatka S. V. Obruczewa, który latem 1924 roku prowadził badania geologiczne w rejonie Podkamiennej Tunguzkiej.
W artykule tym przedstawił on schematyczną mapkę, stwierdzając, że na podstawie relacji Ewenków, którzy uważają miejsce spadku meteorytu za święte i nie pokazują go obcym, meteoryt spadł w rejonie rzeki Czamby wpadającej do Podkamiennej Tunguzkiej.
Pisze również o wielkim obszarze powalonego lasu w miejscu spadku meteorytu i kreśli jego kontury. Sądząc po wielkim obszarze powalonego lasu (w przybliżeniu podaje 700 km2) i rozchodzeniu się odgłosu wybuchu Obruczew przypuszcza, że był to ogromnych rozmiarów meteoryt, jakiego jeszcze nie ma w kolekcji Akademii Nauk. Dlatego, jak pisze, ,,Jego znalezienie i dostarczenie do Leningradu jest niezmiernie ważnym” zadaniem.
W marcu 1927 roku ukazuje się artykuł J. M. Susłowa, który rok wcześniej w marcu 1926 roku wyruszył w rejon Podkamiennej Tunguzkiej, gdzie przebywał na zjeździe Ewenków. Dowiedział się tam o dziwnej katastrofie i spustoszeniach dokonanych w tajdze, spisał relacje 60 Ewenków, a niektóre z nich opublikował. Bardzo interesująca i pomocna w późniejszych badaniach okazała się przedstawiona w publikacji Susłowa mapa rejonu spadku meteorytu, sporządzona na podstawie relacji świadków. On również nakłania do zorganizowania ekspedycji naukowej i podaje szczegóły co do jej ewentualnego przebiegu.
Wszystkie te publikacje i publiczne wystąpienia pomogły Kulikowi przekonać niedowiarków o tym, że rzeczywiście w tunguskiej tajdze wydarzyło się coś na tyle unikalnego, żeby wszcząć badania”. (cyt. za M. Żbik, Tropem tunguskiej katastrofy, s. 52).
Meteoryt tunguski i krater Barringera
W pierwszej połowie lat dwudziestych ubiegłego wieku były trzy nazwy indywiduowe (,,meteoryt filimonowski”, ,,Wielki Meteoryt Syberyjski”, ,,meteoryt chantangański”) i ani jednego obiektu, które nazwy te mogłyby wskazywać. Wkrótce (1927) Kulik wprowadził nową nazwę: ,,meteoryt tunguski”, ale i ona – jak się później okazało – nie miała odniesienia do indywiduum czasoprzestrzennego. Czy takim indywiduum mógłby być krater uderzeniowy? Taka sugestia pojawiła się już w omawianym artykule z 1925 roku. Wozniesienski poszedł dalej w swych przypuszczeniach i zasugerował, że
[…] uczeni badający miejsce upadku meteorytu syberyjskiego znajdą tam coś bardzo zbliżonego do krateru meteorytowego w Arizonie
(cyt. za S. Verma, Tunguska kula ognista s. 28)
Pochodzenie tworu geologicznego znanego współcześnie jako Krater Barringera na początku ubiegłego wieku nie było tak oczywiste jak współcześnie. Toczyła się wówczas debata pomiędzy zwolennikami interpretacji tego obiektu jako skutku działalności wulkanicznej (m.in. Grove Karl Gilbert /1843–1918/) i przeciwnikami takiego wyjaśnienia. Krater Barringera był jednak przedmiotem sporu aż do drugiej połowy ubiegłego wieku, kiedy pojawiły się nowe dowody w sprawie meteorytu tunguskiego.
Pogląd w tej kwestii zmienił się dość raptownie dopiero w latach sześćdziesiątych XX wieku. W końcu
do geologów zachodnich zaczęły docierać dokładniejsze informacje na temat impaktu tunguskiego w 1908 roku, kiedy to duży meteoryt eksplodował nad odległą częścią Syberii, powalając drzewa w promieniu wielu kilometrów.
(cyt. za M. Benton, Gdy życie prawie wymarło, s. 142-143)
Daniel Barringer (1860-1929) najwięcej uczynił dla wyjaśnienia tej zagadki geologicznej, ale byli i inni (m.in. Joseph A. Munk). Przede wszystkim jednak ,,Wokół krateru znaleziono wielką ilość (dziesiątki tysięcy) drobnych odłamków żelaznego meteorytu. Ogólny ich ciężar wynosił w przybliżeniu 30 ton.” (cyt. za E. Krinow, Przybysze z kosmosu, s. 77).
Pierwsza ekspedycja Kulika
Pierwsza wyprawa Kulika mająca na celu poszukiwanie nie tylko świadków fenomenu wyjątkowego bolidu, ale także samego meteorytu była możliwa m.in. dlatego, że zrodziły się nadzieje nie tylko na rozwiązanie naukowego problemu, ale także na wzbogacenie państwa radzieckiego. Kulik sądził, że w syberyjskiej tajdze znajdzie miliony ton żelaza i niklu a może także całe tony złota i platyny. Barringer zainwestował duże sumy w poszukiwanie meteorytu na dnie krateru i nic nie znalazł. Teraz była okazja pokazania, że państwo radzieckie jest w stanie osiągnąć cel, którego nie udało się osiągnąć amerykańskim kapitalistom.
Pierwsza ekspedycja Kulika rozpoczęła się na początku lutego 1927 roku. Po wielu trudach w kwietniu tego roku udało się mu dotrzeć do miejsca katastrofy, ale centralny obszar nie został wówczas zbadany.
Dopiero pod koniec maja Kulik dotarł do epicentrum. Nie znalazł jednak ani meteorytu, ani nawet krateru! Paradoksalnie w samym centrum stały niepowalone drzewa. Były tylko odarte z gałęzi i opalone. Kulik nazwał je słupami telegraficznymi.
,,Kulik spodziewał się znaleźć ślady wielkiego meteorytu w centralnej części zagłębienia, odkrył jednak, że obszar ten usiany był dziesiątkami zagłębień „dokładnie takich, jak kratery na Księżycu”. Te lejkowate zagłębienia miały od 10 do 50 metrów średnicy i do 4 metrów głębokości. Ich krawędzie były zazwyczaj strome, dno płaskie i grząskie. „Nie potrafię określić, jak głęboko meteoryty wbiły się w tundrę i skały – napisał w swym raporcie z wyprawy. – Nie byłem w stanie zbadać całego obszaru (…) ani też dokonać jakichkolwiek wierceń. Mieliśmy zapasy żywności zaledwie na trzy lub cztery dni, czekała nas długa droga i myśleliśmy tylko o tym, żeby bezpiecznie wrócić. Była to właściwie ucieczka w całym tego słowa znaczeniu”. (cyt. za S. Verma, Tunguska kula ognista s. 33)
Recepcja raportu Kulika w Anglii i Ameryce
Relacje z wyprawy badawczej Kulika ukazały się nie tylko w radzieckich czasopismach naukowych, ale także w czasopismach zagranicznych (m.in. Ch. Olivier, The Great Siberian Meteorite ,,Scientific American” Vol. 139, No. 1 (1928), pp. 42-44). W artykule tym Charles Olivier (1884-1975), amerykański astronom i zarazem założyciel Amerykańskiego Towarzystwa Meteorytowego zwrócił uwagę na to, że katastrofa tunguska miałaby o wiele bardziej poważne konsekwencje, gdyby meteoryt uderzył w miejsce gęściej zaludnione. Przestrzegał też opinię publiczną w Stanach Zjednoczonych przed skutkami podobnego wydarzania.
Teraz było już łatwo powiązać oddzielne fakty naukowe i wprowadzić koncepcję katastrofy tunguskiej, ale stało się to dopiero w roku 1929. Do tego czasu doszły kolejne doniesienia z drugiej ekspedycji Kulika. Angielski meteorolog Charles Cave (1871-1950), specjalista od rozchodzenia się w atmosferze fal akustycznych powiązał zjawisko jasnego bolidu obserwowane w środkowej Syberii ze wskazaniami mikrobarografów z Anglii. Rok później Francis John Welsh Whipple (1876-1943) – angielski matematyk i meteorolog – w artykule The Great Siberian Meteor and the Waves, Seismic and Aerial, which it Produced (,,Q. J. R. Meteor. Soc.” 56 /1930/, 207-304) powiązał zaburzenia atmosfery odnotowane przez migrobarografy w Anglii ze wskazaniami sejsmografów i wskazał zjawisko tunguskiego bolidu jako ich wspólną przyczynę. Artykuł ten (i wcześniej wygłoszony na ten temat referat) wzbudził wielkie zainteresowanie wśród uczonych. Leonard James Spencer (1870-1959) angielski geolog współpracującym z Francisem Whipple’m wykazał, że jasne noce w Europie były także skutkiem Wielkiego Syberyjskiego Meteorytu. W swoich artykułach ugruntował koncepcję katastrofy tunguskiej jako fenomenu unifikującego anomalne zjawiska z przełomu czerwca i lipca 1908 roku.
Wydarzenie opisywane wcześniej tylko przez lokalne gazety zaczęto kojarzyć z zarejestrowanymi na całym świecie faktami naukowymi. Można powiedzieć, że dopiero ponad dwadzieścia lat po wydarzeniu w okolicach rzeki Podkamienna Tunguzka pojawiło się pojęcie katastrofy tunguskiej!
Meteoryt tunguski i debata nad naturą krateru Barringera
Historia meteorytu tunguskiego miała też decydujące znaczenia dla debaty na temat natury krateru Barringera. ,,Richard Hennig (1874-1951), meteorolog i geograf donosił w popularnym dzienniku geograficznym, że istnienie kraterów meteorytowych było akceptowane bez zastrzeżeń dopiero od 1927 r., kiedy opublikowano opisy zniszczenia związanego z wydarzeniem Tunguska. Wcześniej były tylko spekulacje na temat krateru meteorytowego w Arizonie” (cyt za M. Kölbl-Ebert, From local patriotism to a planetary perspective: impact crater research in Germany, 1930s-1970s, Farnham/Burlington, Vt.: Ashgate, 2015, s. 37.)
Druga wyprawa Kulika i pojęcie katastrofy tunguskiej
W kwietniu 1928 roku Kulik ruszył na drugą wyprawę, która trwała do jesieni tego roku.
,,Wybudowano wtedy drewnianą chatę oraz składy żywności. Kulik chciał znaleźć miejsce spadku meteorytu metodami magnetometrycznymi. W centrum zniszczonego lasu znaleziono ogromne bagno zalane wodą, które nazwano Południowym Bagnem. Miało ono powierzchnię około 15 km2 i głębokość 5-9 m. Wokół były dziesiątki płaskich jam o średnicach od kilku do kilkudziesięciu metrów i głębokościach do kilku metrów. Przypominały one kratery meteorytowe. Niestety, pomiary magnetometryczne nie wykazały żadnych anomalii w pobliżu owych jam”.
(cyt. za J. Biała, Badacz katastrofy tunguskiej – Leonid Aleksjewicz Kulik, ,,Urania” 4 (2000), s. 152).
Wyprawa ta doprowadziła do ugruntowania pojęcia katastrofy tunguskiej i meteorytu tunguskiego w przestrzeni międzynarodowej. Wyprawa badawcza z lata 1928 roku ,,[…] została obszernie opisana przez gazety brytyjskie i amerykańskie.
Londyński „Times” z 26 listopada 1928 roku odnotował, że profesor Kulik „dotarł do Krasnojarska (…) i przyszedł już jako tako do siebie po trudach wyprawy”. „New York Times” z 2 grudnia donosił: „Jak się dowiadujemy, rosyjski geolog, profesor Leonid Kulik, powraca obecnie do Leningradu z głębi północno-wschodniej Syberii, gdzie odnalazła go dwa miesiące temu ekspedycja ratunkowa, choć przypuszczano, że już nie żyje”.
W długim tytule artykułu wspomniano też o skarbach zagrzebanych w głębi pozostawionych przez meteoryt kraterów: ZŁOŻA ŻELAZA POCHODZĄCE Z METEORYTU WYCENIA SIĘ NA 1 000 000 DOLARÓW. „Literary Digest” z 16 marca 1929 roku opublikował skrócony wywiad z Kulikiem i Sytinem, stwierdzając w podsumowującym komentarzu: Wartość metali zawartych w syberyjskim znalezisku wyceniona jest przez pana Sytina [sic!] od 100 000 000 do 200 000 000 dolarów, głównie w żelazie i platynie (…). Najważniejszym celem dalszych badań (…) nie jest jednak wydobycie cennych minerałów, które mogą się tam znajdować, ale uzyskanie naukowych informacji o tym niemal unikatowym wydarzeniu historycznym”. (cyt. za S. Verma, Tunguska kula ognista s. 35)
Amerykańscy dziennikarze powątpiewali jednak czy wydobycie będzie opłacalne. Poza wątpliwościami było natomiast to, że ,,Wczesnym rankiem 30 czerwca 1908 roku czterdzieści tysięcy ton żelaza spadło z nieba i uderzyło w ziemię” oraz to, że gdyby meteoryt ,,[…] wylądował w Nowym Yorku zmiażdżyłoby wszystkie drapacze chmur i żaden człowiek ani zwierzę nie przeżyłoby”. Dziennikarze trafnie zauważyli, że ,,oczywiście nie ma powodu, dla którego podobna rakieta nie mogłaby uderzyć w Nowy Jork, Chicago lub w inne miejsce, duże lub małe, podczas gdy czytelnik przegląda te linie”. What a Meteor did to Siberia, ,,Literary Digest” 16 March 1929, p. 33.
Jak widać prasa przesądziła co wydarzyło się tego dnia w środkowej Syberii. Uczeni jednak potrzebowali nie tylko tzw. ,,faktów prasowych”.
Trzecia wyprawa Kulika i fiasko poszukiwań meteorytu
Potrzebna była zatem kolejna wyprawa. Zorganizowano ją szybko. Już pod koniec lutego 1929 roku ekipa badaczy wyruszyła z Leningradu. Na miejsce wielkiej katastrofy sprzed lat poszukiwacze meteorytu tunguskiego dotarli w kwietniu 1929 r. Prace trwały aż do jesieni 1930 roku. Tym razem celem badań było ,,[…] wykonanie wykopów w poszczególnych jamach i odnalezienie zagrzebanych w nich meteorytów. W wyprawie oprócz naukowców wzięło udział sześciu miłośników, którzy zobowiązali się wykonywać najcięższe prace. Wybrani zostali z ogromnej ilości entuzjastów, którzy z całej Rosji pisali do Kulika prośby o włączenie ich do ekspedycji”. (cyt. za J. Biała, Badacz katastrofy tunguskiej – Leonid Aleksjewicz Kulik, ,,Urania” 4 (2000), s. 152).
Transzeja wyrąbana w wiecznej zmarzlinie w rejonie jednego z domniemanych kraterów. Widoczny jest przekrój zaburzonych warstw gruntu. W centrum fotografii Leonid Kulik z prawie wszystkimi członkami wyprawy. Źródło: oficjalna strona rezerwatu przyrody Tungussky State
Pomimo tego, że wyprawa była o wiele lepiej wyekwipowana i przygotowana do specjalistycznych poszukiwań meteorytu jednak nie znaleziono. Stało się tak chociaż robione były próbne wiercenia a nawet ekipa badawcza spuściła wodę z jednego z jeziorek podejrzewanych o to, że jest kraterem meteorytowym. Kulik wrócił do Leningradu z poczuciem klęski.
Niepowodzenia te miały swoje konsekwencje także dla przedsięwzięć Barringera. Inwestorzy głosowali we wrześniu 1929 r. przeciwko kontynuacji poszukiwań meteorytu. Na wyniki tego głosowania zapewne miał wpływ negatywny wynik poszukiwania meteorytu tunguskiego.
Katastrofa tunguska i Międzynarodowy Dzień Planetoid
Miejsce katastrofy tunguskiej było przedmiotem licznych ekspedycji badawczych pod kierownictwem Kulika także w latach trzydziestych ubiegłego wieku. Wyprawy te nie potwierdziły jednak hipotezy o upadku meteorytu żelazowo-niklowego. Dalsze badania przerwał wybuch wojny. Do sprawy meteorytu tunguskiego powrócono jednak po drugiej wojnie światowej. Bardziej szczegółowe badania zostały wykonane w latach sześćdziesiątych XX wieku. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych zostały rozwinięte alternatywne hipotezy o zderzeniu Ziemi z planetoidą chondrytową lub fragmentem komety. Hipotezy takie były wysuwane wcześniej, ale dopiero w drugiej połowie ubiegłego wieku pojawiły się nowe świadectwa empiryczne. Najbardziej wiarygodna jest hipoteza zderzenia z planetoidą chondrytowo-węglową.
Hipotezy o zderzeniu Ziemi z obiektem kosmicznym są na tyle rozpowszechnione, że pod koniec 2014 roku została ogłoszona deklaracja (100X Asteroid Declaration) mająca m.in. na celu upamiętnienie katastrofy tunguskiej jako Dnia Planetoid. ,,Pomysłodawcami Dnia Planetoid byli: filmowiec Grigorij Richters, dyrektor operacyjny Fundacji B612 Danica Remy, astronauta Apollo 9 Rusty Schweickart oraz gitarzysta Queen, astrofizyk Brian May. Ponad 200 astronautów, naukowców, inżynierów i artystów podpisało Deklarację Dnia Planetoid. Wśród sygnatariuszy znajduje się m.in. Richard Dawkins, Bill Nye, Peter Gabriel, Jim Lovell, astronauta Apollo 11 Michael Collins, Aleksiej Leonow, Bill Anders, Kip Thorne, Martin Rees, Chris Hadfield, Rusty Schweickart i Brian Cox ”. https://pl.wikipedia.org/wiki/Mi%C4%99dzynarodowy_Dzie%C5%84_Planetoid
Globalne uznanie Dnia Planetoid miało służyć zwiększeniu świadomość ryzyka ze strony planetoid i w konsekwencji zwiększeniu wysiłków w celu ochrony przed upadkami takich obiektów. Inne cele wymienione w deklaracji to 1) Użycie dostępnych technologii do wykrywania i śledzenia planetoid bliskich Ziemi (NEA), które stanowią zagrożenie dla populacji ludzkich, 2) Gwałtowne przyspieszenie (100x) odkryć i śledzenia planetoid NEA do 100 tysięcy rocznie, w ciągu następnej dekady.
Dnia 6 grudnia 2016 roku, na 71 sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ, podjęto uchwałę, na mocy której, corocznie, dzień 30 czerwca jest obchodzony jako Dzień Planetoid. Pojęcie katastrofy tunguskiej nie tylko łączy teraz szereg izolowanych w nauce początku ubiegłego wieku fenomenów, ale także uzmysławia opinii publicznej globalne zagrożenie dla Ziemi jakie stanowią planetoidy.
Bibliografia:
Benton M., Gdy życie prawie wymarło. Tajemnica największego masowego wymierania w dziejach Ziemi, Warszawa: Prószyński i S-ka 2017.
Biała J., Badacz katastrofy tunguskiej – Leonid Aleksiejewicz Kulik, ,,Urania” 4 (2000), s. 150-153;
Kölbl-Ebert M., From local patriotism to a planetary perspective: impact crater research in Germany, 1930s-1970s, Farnham 2015;
Krinow E., Meteoryty olbrzymy, Warszawa: Wydawnictwa Geologiczne 1955;
Krinow E., Przybysze z kosmosu, Warszawa: Wydawnictwo MON 1963;
Olivier Ch., The Great Siberian Meteorite ,,Scientific American”Vol. 139, No. 1 (1928), s. 42-44;
Verma S., Tunguska kula ognista (tłum. S. Kroszyński), Wyd. Amber 2005;
Żbik M. Tropem tunguskiej katastrofy, Warszawa: Nasza Księgarnia 1989.
- Czy odkrycie Plutona było przypadkowe? - 18 lutego 2020
- Katastrofa tunguska jako prefiguracja globalnego zagrożenia - 30 czerwca 2019
- Sokół wędrowny w podwodnym pałacu - 24 października 2018
6 komentarzy do „Katastrofa tunguska jako prefiguracja globalnego zagrożenia”
Po przeczytaniu mam mieszane uczucia. Pochwała należy się autorowi za pamięć o tym zdarzeniu oraz za pokazanie źródeł wiedzy o nim. Diagramy i wykresy są ważnymi dowodami naukowymi. Autor przytacza także ciekawe fakty o których opinia publiczna nie wie. Przykładem są informacje o zapisach z magnetometrów i sile zdarzenia. Niestety autor skupia się na wąskim spektrum odpowiedzi na pytanie: co to było? Zapomniał nawet wspomnieć o badaniach nad promieniotwórczością czy nie wspomniał o istocie wyników badań nad rozłożeniem pni drzew. Dobrze by było powiedzieć coś więcej o dwoistości zeznań świadków. Ta nie wynikała z niczego. Faktem jest że żaden meteor nie spada 10 minut i nie wybucha tak jak miało to miejsce TAM. Hipoteza Kazancewa oraz jej rozwinięcia jako jedyne łączą logicznie wszystkie fakty. Dlaczego nie wspomina pan o badaniach Zołotowa który badał radioaktywność drzew tunguskich? Dlaczego nie wspomina pan faktu, że żaden meteor ani kometa nie posiada pola magnetycznego albo znikome ani tym bardziej nie jest w stanie zaburzyć pola magnetycznego Ziemi ? Jeżeli nosi pan tytuł naukowy i wykazał się sporą bibliografią pod artykułem, to dlaczego przedstawia pan cały problem z góry założonym a już dawno temu przekreślonym jako realny, pomysłem meteorytu czy komety? Nie ma na to najmniejszego dowodu. Ani kawałeczka ciała, ani krateru. Nie ma kompletnie NIC na potwierdzenie hipotezy ciała ale forsowana jest przez środowiska naukowe jako niemal słowa wiernopoddańczej deklaracji przynależności. Kto powie że był to wybuch termojądrowy albo że statek kosmiczny, to nie jest akceptowany jako naukowiec. Tymczasem chodzi o ustalenie prawdy o zdarzeniu.
Dziękuję za zainteresowanie się tematem. Chociaż za trzy i pół miesiąca minie dwa lata od tego wpisu jest Pan pierwszą osobą, która zachciała zostawić komentarz. Dodam, że nie było komentarzy, których bym nie zaakceptował lub usunął. Niestety Pański komentarz jest bardzo emocjonalny. Dlatego nie będę podgrzewać tych emocji, a tylko wyjaśnię kilka nieporozumień.
Pierwsza sprawa dotyczy charakteru tego blogu. Moja wina polega na tym, że expressis verbis nie zaznaczyłem, że są tam tylko materiały dydaktyczne do niektórych przedmiotów jakie prowadzę na kierunku filozofia, na Wydziale Filozofii KUL (m.in. historia nauki i techniki, filozofujący przyrodnicy). Umieszczone tam teksty nie są ani tekstami naukowymi (science), ani historycznymi (humanities), ani nawet filozoficznymi (philosophy of science). Teksty te to tylko sui generis zagajenia do dyskusji, które odbywają się na zajęciach. Tylko z tego tytułu nie można im zarzucać różnego typu uproszczeń i braku całościowej wizji.
Istniej jednak inny powód, dla którego Pańskie zarzuty są bezzasadne. Proszę zwrócić uwagę na tytuł tego tekstu: Katastrofa tunguska jako prefiguracja globalnego zagrożenia. Czy znajduje Pan tutaj jakieś aluzje do hipotez wyjaśniających to zdarzenie? Podstawowym wymogiem jakie stawiamy tekstom jest ten, aby tytuł pokrywał się z treścią. Celem tego wpisu – zasygnalizowanym w jego tytule – było ukazanie ciągu genetycznego, który doprowadził do ustanowienia Międzynarodowego Dnia Planetoid jako symbolu globalnego zagrożenia ze strony tych ciał niebieskich. Realizacja tego celu to właśnie treść wpisu. Jeżeli ma Pan jakieś sugestie, które mogłyby doprowadzić do uzupełnienia tych treści, to proszę się nimi podzielić. Na zakończenie dodam, że studenci na ogół słyszeli o hipotezie Kazancewa, ale nie wiedzą o tym, że już od kilku lat obchodzimy Międzynarodowy Dzień Planetoid.
Ciekawa wymiana informacji, szkoda, że szybko zakończona. Moim szczęściem było spotkać potomka świadków tamtego zdarzenia. Jego relacja usłyszana od rodziców znacznie różni się od tego co jest w tzw dokumentacji tamtego zdarzenia. Ciekawe dlaczego? Jest też wiele innych bardzo ciekawych relacji od tamtej osoby. Jednakże wyśmiewano mnie na wspomnienie treści tamtej relacji, Mam w pamięci opowieść tamtego człowieka i wiem, że nie była zmyślona, Prawda o tamtym zdarzeniu jest znana ale nie prędko o niej usłyszymy z uwagi na to co tam naprawdę się wydarzyło. Ale przedstawiony przez pana zbiór dokumentów jest ciekawy i nie wyklucza tego co było. Musiało być to coś ważnego jeżeli jak pan dowodzi, zdarzenie to było podstawą uchwalenia Dnia Planetoid. Ciekawe dlaczego ten artykuł nie wyświetlił mi się rok temu. Od czasu do czasu wpisuję hasło tunguska w wyszukiwarce żeby sprawdzić czy nie ma nowości w tym temacie. A co mnie zdumiewa to fakt, że wyświetlają mi się artykuły z przeszłości których wcześniej nie udawało się odnaleźć. Pozdrawiam
Cieszę się, że przedstawiony przeze mnie ,,[…] zbiór dokumentów jest ciekawy i nie wyklucza tego co było”. Pisze Pan, że zna ,,[…] potomka ś w i a d k ó w tamtego zdarzenia”. Może jednak chodzi o liczbę pojedynczą? Czyżby oboje rodzice byli świadkami? Wyraża Pan zdziwienie, że ,,[…] relacja usłyszana od rodziców znacznie różni się od tego, co jest w tzw dokumentacji tamtego zdarzenia”. Mnie zdziwiłaby sytuacja odwrotna. Nawet relacje bezpośrednich świadków danego zdarzenia bardzo się różnią. Cóż dopiero ich potomków. Dokumentacja tego zdarzenia zawiera wiele sprzecznych relacji. Głównie dlatego, że relacje świadków były zbierane wiele lat po jego zajściu. Domyślam się, że Pańska pewność co do prawdziwości usłyszanej historii jest ufundowana na głębokim przekonaniu, że ,,Prawda o tamtym zdarzeniu jest znana ale nie prędko o niej usłyszymy z uwagi na to co tam naprawdę się wydarzyło”. Zgodność usłyszanej relacji z prawdą o tamtym zdarzeniu daje podstawy do kwalifikowania tej relacji jako nie tylko niezmyślonej, ale także jako po prostu prawdziwej. Domyślam się także, że artykuł, który Pan skomentował (i także inne, starsze teksty na ten temat) dlatego tak późno się wyświetliły, że algorytmy wyszukiwarek uwzględniają aktywność w sieci dopiero po pewnym czasie.
Czy to była robota Nikoli Tesli?
Nie.