Środowisko i jego ochrona od dawna były terenem zarezerwowanym dla politycznej lewicy. Roger Scruton w Zielonej filozofii dowodzi jednak, że konserwatyzm ma o wiele większe od liberalizmu czy socjalizmu predyspozycje, by stawić czoło problemom związanym z ekologią.
Nasza wspólna przyszłość nie jest pewna, ale możemy wybrać taką drogę, która zapewni naszej planecie i naszemu gatunkowi bezpieczeństwo. Filozof uważa, że zamiast powierzać troskę o środowisko niewydolnym organizacjom pozarządowym i międzynarodowym komisjom, powinniśmy wziąć za nie osobistą odpowiedzialność. Żaden projekt na szeroką skalę się nie powiedzie, jeśli nie będzie zakorzeniony w praktycznym rozumowaniu na małą skalę. Trzeba więc, byśmy przejęli kontrolę nad naszym środowiskiem i dbali o nie jak o swój dom, między innymi poprzez działalność w lokalnych stowarzyszeniach, co było tradycyjnym celem polityki konserwatywnej.
Roger Scruton (ur. 1944) – brytyjski filozof, pisarz i komentator, wykładowca akademicki. Autor ponad trzydziestu książek z dziedziny filozofii, krytyki literackiej, eseistyki politycznej i kulturalnej, etyki oraz powieści tłumaczonych na wiele języków. Konserwatysta.
Doskonale napisana i ambitna, jeśli chodzi o zakres, niezmiernie interesująca książka i cenny wkład w debatę dotyczącą polityki ochrony środowiska.
Independent
Pełna pasji, oszałamiająca obrona zielonej polityki jako domeny konserwatystów”.
Sunday Times
Rok wydania: 2017
Stron: 416
Oprawa: twarda
Format: 140×205
Pakowanie: 5
Tłumacz: Justyna Grzegorczyk, Rafał Paweł Wierzchosławski
Data wprowadzenia tytułu do sprzedaży: 8 maj 2017
Spis treści
- Lokalne ocieplenie
- Globalny alarm
- Poszukiwanie zbawienia
- Radykalna ostrożność
- Rozwiązania rynkowe i homeostaza
- Moralna gospodarka
- Heimat i habitat
- Piękno, pobożność i zbezczeszczenie
- Droga donikąd
- Stworzyć swoje Gdzieś
- Skromne propozycje
- Dodatek I. Globalna sprawiedliwość
- Dodatek II. Jak powinniśmy żyć?
- Bibliografia
Przedmowa
Wydaje się, że rozwiązanie problemów środowiska naturalnego przekracza nasze możliwości, gdy tak przeskakujemy od jednej opinii do drugiej, od jednej polityki do drugiej, nie mając się czego uchwycić, z wyjątkiem jednego wątku naszej wspólnej troski. Wierzymy panikarzom, bo przecież nikt nie może być aż takim czarnowidzem bez ważnej przyczyny. Wierzymy sceptykom, ponieważ dają nam nadzieję i przypominają, że panikarze w swoje czarnowidztwo wnieśli wkład emocjonalny. I przyglądamy się, jak rządy, organizacje pozarządowe i grupy nacisku wspólnie wykorzystują nasze zaniepokojenie i proponują, jak je załagodzić.
Bez środków rządowych trudno jest rozwiązać takie problemy, jak zmiana klimatu, wyciek ropy, zanieczyszczenie tworzywami sztucznymi i zmniejszanie się bioróżnorodności. Historia jednak mówi nam, że zakrojone na wielką skalę projekty, skoro tylko znajdą się w rękach biurokratów, wkrótce wymykają się spod odpowiedzialnej kontroli, a regulacje narzucone przez państwo niosą z sobą skutki uboczne i często pogarszają stan, który miały poprawić. Co więcej, ci sami ludzie, którzy obiecują wdrażanie dużych projektów dostarczających czystej energii i zmniejszających zanieczyszczenia, proponują zarazem rozległe projekty rozwoju lotnisk, budowy dróg i subsydiowania przemysłu motoryzacyjnego. Faktem jest, że kiedy za te problemy zabiera się rząd, to my tracimy nad nimi kontrolę. Nasze własne rozumienie ukształtowały potrzeby lokalne, a nie globalne niewiadome: jest ono efektem sytuacji, które spotykają nas codziennie, a jego mądrość jest mądrością przetrwania.
Dla obrońców środowiska z takiego stanu wypływa pewna nauka. Żaden projekt zakrojony na dużą skalę nie powiedzie się, jeśli nie będzie zakorzeniony w praktycznym lokalnym rozumowaniu na małą skalę. Gdyż w ostatecznym rozrachunku to my musimy działać, to my musimy akceptować decyzje podejmowane w naszym imieniu oraz współpracować w ich wdrażaniu, i to my musimy ponosić wszelkie ofiary, które są nieodzowne ze względu na przyszłe pokolenia. Wydaje mi się, że współczesne ruchy ochrony środowiska, z których wiele domaga się daleko idących i wręcz niewyobrażalnych projektów rządowych, jak również fundamentalnych przemian w naszym sposobie życia, tej nauki jeszcze nie poznały. Ich programy, podobnie jak ich bicie na alarm, straszą zwykłego obywatela, ale go nie zjednują. Tak więc tkwi on pośród tysiąca przestróg i nawoływań, mając nadzieję, że dotrze do mety życia i od tego hałasu nie oszaleje.
W tej książce przedstawiam inny sposób patrzenia na problemy ochrony środowiska. Sposób, który jest, mam nadzieję, zgodny zarówno z ludzką naturą, jak i wyrastającą z rutyny codziennego życia filozofią konserwatywną. Nie przedstawiam szczegółowych rozwiązań konkretnych problemów. Proponuję natomiast przyjęcie takiej perspektywy, dzięki której problemy te mogą stać się naszymi, a my zaczniemy je rozwiązywać, wykorzystując dany nam ekwipunek moralny. Takie jest, jak mi się zdaje, trwałe przesłanie konserwatyzmu. Jeśli ludzie, którzy nie potrafią rozwiązać problemu bez odwoływania się do radykalnych rozwiązań, za które osobiście czują się odpowiedzialni, przyjmą to przesłanie z wrogością, będzie to tylko kolejny dowód na jego zasadność. Moim zamiarem jest przedstawienie w tej książce kwestii środowiska naturalnego zarówno w ogólności, jak i we wszystkich uwarunkowaniach i konsekwencjach. Odwołuję się zatem do filozofii, psychologii i ekonomii, a także do prac ekologów i historyków. Wskazuję, że każdy z nas musi ustosunkować się do problemów ochrony środowiska w okolicznościach życia codziennego i (pod żadnym pozorem) nie powinny one zostać zawłaszczone przez państwo. Jedynie wtedy, gdy ludzie będą mieli odpowiednią motywację, możliwe jest ich rozwiązanie, a zadaniem rządu jest stworzenie warunków, w których właściwa motywacja będzie mogła się pojawić i utrwalić.
Motywację tę (a raczej zespół motywacji) nazywam ojkofilią, umiłowaniem i współodczuwaniem domu (i jego otoczenia). Przedstawiam tu warunki, w których rodzi się ojkofilia oraz rolę państwa w przygotowaniu dla niej miejsca. Bronię lokalnych inicjatyw jako lepszych od globalnych programów, stowarzyszeń cywilnych jako lepszych od politycznego aktywizmu i cichej instytucji przyjaźni jako lepszej od zakrojonych na wielką skalę głośnych batalii nakierowanych na określony cel. Moja argumentacja idzie wbrew stanowiskom dominującym we współczesnej literaturze ekologicznej i być może czytelnicy przyjmą ją sceptycznie. Nawet ci, którzy mimo wszystko podzielają moje główne niepokoje. Z tego powodu zbadałem pierwsze zasady praktycznego rozumowania i sposoby, dzięki którym racjonalne podmioty mogą osiągnąć we wzajemnej współpracy rozwiązania problemów, jakimi nie może zająć się ani jednostka, ani scentralizowane państwo. Jestem krytycznie nastawiony zarówno do odgórnych regulacji, jak i zorganizowanych grup zadaniowych. Problem ochrony środowiska postrzegam jako wyrastający z utraty równowagi, do której dochodzi, gdy ludzie przestają pojmować swoje otoczenie jako dom. Ma ona wiele przyczyn; jedną z ważniejszych jest złe wykorzystanie prawodawstwa oraz fragmentacja i atomizacja społeczeństwa, zachodzące wówczas, gdy biurokraci biorą sprawy w swoje ręce.
- Fizyka a doświadczenie potoczne – Andrzej Łukasik - 16 grudnia 2024
- Koncepcja nauki Philipa Kitchera – Anna Starościc - 6 grudnia 2024
- Od Kopernika do kwantowej grawitacji. Debata Kopernikańska w Toruniu - 5 grudnia 2024
Jeden komentarz do „Roger Scruton – Zielona filozofia. Jak poważnie myśleć o naszej planecie”