Przerażająca podróż do naszej najbliższej przyszłości.
W swojej książce David Wallace-Wells przekonująco przedstawia skutki globalnego ocieplenia w niemal każdej dziedzinie naszego życia. Pokazuje, jak niedobory żywności, klęski żywiołowe, epidemie, kryzysy polityczne i gospodarcze oraz wynikające z nich konflikty zbrojne już w ciągu najbliższych dziesięcioleci zmienią świat nie do poznania, wpływając nawet na kształt przyszłej kultury, stosunek do rozwoju i technologii oraz na sposób, w jaki ludzkość postrzega swoje miejsce na Ziemi.
David Wallace-Wells to amerykański dziennikarz, znany ze swoich tekstów na temat zmian klimatu w magazynie „New York”. Pisze też dla „The Guardian”. W 2017 roku napisał głośny esej „Nie nadająca się do zamieszkania Ziemia”, który spotkał się z mieszanym przyjęciem przez naukowców. Później rozwinął ten esej w niniejszą książkę.
Ziemia nie do życia dobitnie pokazuje, że stawką kryzysu klimatycznego jest już nie ocalenie natury w całej jej różnorodności, lecz przetrwanie naszego gatunku.
Chiny posiadają połowę światowych mocy produkcyjnych energii z węgla, a elektrownie pracują u nich średnio na połowę możliwości – co oznacza, że zużycie może szybko wzrosnąć. Ilość energii z węgla na całym świecie od 2000 r. niemal się podwoiła.
Przy jedenastu, dwunastu stopniach Celsjusza ocieplenia ponad połowa ludności świata w obecnym układzie zaludnienia zmarłaby na skutek bezpośredniego działania ciepła. Świat z pewnością nie nagrzeje się tak bardzo w niedalekiej przyszłości, choć według niektórych modeli niezmniejszające się emisje po kilkuset latach prowadzą aż tak daleko. Ale zgodnie z częściami wyliczeń przy ledwie pięciu stopniach ocieplenia ludzie dosłownie nie mogliby żyć na całych połaciach kuli ziemskiej. Przy sześciu żadnych letnich prac fizycznych nie dałoby się wykonywać w dolnym biegu Missisipi Valley, a wszyscy mieszkańcy USA na wschód od Gór Skalistych borykaliby się z gorącem bardziej niż ktokolwiek na świecie dzisiaj. W Nowym Jorku byłoby cieplej niż dzisiaj w Bahrajnie, jednym z najcieplejszych miejsc na Ziemi, natomiast temperatura w samym Bahrajnie „powodowałaby przegrzanie nawet we śnie”. […]
Ludzie, jak wszystkie ssaki, są silnikami cieplnymi. Przeżycie oznacza konieczność nieustannego chłodzenia, jak to robią dyszące psy. W tym celu temperatura musi być na tyle niska, żeby powietrze działało jak chłodziwo, odprowadzając ciepło ze skóry, dzięki czemu silnik może się dalej obracać. Przy siedmiu stopniach Celsjusza ocieplenia stałoby się to niemożliwością w części pasa równikowego, zwłaszcza w tropikach, gdzie problem pogarsza wilgotność. Skutki nie dałyby na siebie długo czekać: po kilku godzinach organizm ludzki zagotowałby się na śmierć zarówno od środka, jak i od zewnątrz. […]
Między innymi to mają na myśli kosmologowie, gdy podkreślają zupełne nieprawdopodobieństwo ewolucji czegoś tak zaawansowanego jak ludzka inteligencja w tak niesprzyjającym życiu wszechświecie: każda nienadająca się do życia planeta przypomina, jak niepowtarzalny zbieg okoliczności konieczny jest do wytworzenia równowagi klimatu, w której utrzyma się życie. Nie znamy żadnego inteligentnego życia, jakie kiedykolwiek wyewoluowałoby w Kosmosie poza wąskim przedziałem temperatur „sfery Złotowłosej”, który obejmuje całość ewolucji człowieka, a który właśnie opuszczamy, być może na zawsze.
Jak bardzo się ociepli? Pytanie wygląda na naukowe, wymagające fachowej wiedzy, jednak odpowiedź jest całkowicie ludzka, to znaczy polityczna. Groźba zmiany klimatu jest nieuchwytna; niepewność sprawia, że ciągle przybiera inne kształty. Kiedy Ziemia ociepli się o dwa stopnie, a kiedy o trzy? O ile zmieni się poziom morza do roku 2030, 2050, 2100, gdy nasze dzieci będą zostawiać Ziemię swoim dzieciom i wnukom? Które miasta zostaną zalane, które lasy wyschną, które spichlerze opustoszeją? Owa niepewność jest jedną z najdonioślejszych metanarracji, jakie w najbliższych dekadach wniesie do naszej kultury zmiana klimatu. To niepokojący brak jasności co do tego, jak będzie wyglądał świat, w którym żyjemy, za dziesięć, dwadzieścia lat, kiedy będziemy mieszkać w tych samych domach i spłacać te same kredyty, oglądać te same programy w telewizji i składać apelacje do tych samych sędziów Sądu Najwyższego. Co prawda naukowcy nie wiedzą kilku rzeczy o reakcji układu klimatycznego na cały ten dwutlenek węgla, którym napełniliśmy powietrze, niepewność co do tego, co się stanie, bierze się nie z niewiedzy, tylko przede wszystkim z pytania, jak zareagujemy. To znaczy z tego, ile jeszcze dwutlenku węgla postanowimy wypuścić, co jest pytaniem do nauk nie przyrodniczych, tylko humanistycznych. Klimatolodzy są dzisiaj w stanie z niesamowitą precyzją przewidzieć, gdzie uderzy huragan i jaką będzie miał siłę nawet po tygodniu; nie tylko dzięki dobrym metodom, ale dlatego, że znane są wszystkie dane wejściowe. Modele globalnego ocieplenia są równie dobre, lecz zasadnicza kwestia pozostaje tajemnicą: co zrobimy?
David Wallace-Wells, „Ziemia nie do życia. Nasza planeta po globalnym ociepleniu”, przeł. Jacek Spólny, Zysk i S-ka, Poznań 2019, ss. 344.
Cytaty z książki za David Wallace-Wells. Ziemia nie do życia. Nasza planeta po globalnym ociepleniu.
- Fizyka a doświadczenie potoczne – Andrzej Łukasik - 16 grudnia 2024
- Koncepcja nauki Philipa Kitchera – Anna Starościc - 6 grudnia 2024
- Od Kopernika do kwantowej grawitacji. Debata Kopernikańska w Toruniu - 5 grudnia 2024